sobota, 27 grudnia 2014

23



*Justin's POV*


Przez cały czas stałem wpatrzony w okno na przeciwko zaciskając szczękę ze złości, Luke zniknął zostawiając po sobie tylko rozwianą szmatę zawieszoną w oknie. Poczułem małe dłonie Emily gładzące moje boki. Przymknąłem na chwilę oczy tylko po to aby wszystkie emocje ze mnie zeszły.
Coraz częściej zastanawiam się czy jestem w stanie ją obronić. Minęło bardzo dużo czasu odkąd pracuje dla jej ojca oraz bardzo wiele się zmieniło oprócz jednego...Luke nadal pozostał nienaruszony, nadal zagraża Emily jak wcześniej a może i nawet bardziej. Nie chcę aby stała się jej krzywda jednak nie wiem co mam robić.
- Przepraszam... - Wyszeptałem spuszczając głowę z przymkniętymi oczami po czym wypuściłem głośno powietrze, poczułem jak drobne ciało szatynki przyciska się do moich pleców starając się przy tym objąć całe moje ciało tymi malutkimi ramionkami.
- Nie wiem co mam robić Em, nie wiem jak mogę Cię chronić. - Otworzyłem oczy wbijając z bólem wzrok w podłogę.
- Po prostu bądź przy mnie, tak mnie chronisz. Nie rozumiesz? Twoja obecność jest tutaj najważniejsza, gdyby Cię przy nie było on już dawno zrobiłby mi krzywdę. Nie możesz mu pokazać,że jest silniejszy. - Odwróciłem się w stronę szatynki złączając przy tym nasze czoła i spojrzałem głęboko w jej oczy.
- Kochasz mnie? - Spytałem gładząc kciukiem jej lekko zaróżowiony policzek a nasze nosy stykały się. Dziewczyna pokiwała głową odpowiadając zwykłym "tak".
- Więc pamiętaj,że ja Cię kocham ponad życie. Musisz o tym pamiętać gdyby coś się stało.
Pojadę za Tobą nawet na koniec świata byleby być tylko z moim aniołkiem. - Poczułem jak do moich oczu napływając łzy jednak zacisnąłem wargi i spojrzałem w sufit tylko po to aby nie spłynęły po moich policzkach. Emily wtuliła się mocno w moją klatkę piersiową zaciskając przy tym swoje piąstki. Usłyszałem cichy szloch, za każdym razem gdy widziałem łzy tej dziewczyny moje serce łamało się na miliony kawałków. Em jest silna jednak to wszystko co się teraz dzieje ją przytłacza. Nie mogę pozwolić na to aby moja mała dziewczynka tak bardzo cierpiała. Ująłem twarz dziewczyny w dłonie i trąciłem nosem jej policzek.
- Wszystko będzie dobrze, obiecuję. - Szepnąłem złączając nasze usta. Dziewczyna objęłam ramionami moją szyję, składając czułe pocałunki na moich ustach. Podniosłem jej drobne ciało nie pozwalając na to aby nasze usta się rozłączyły. Przez całą drogę do sypialni całowaliśmy się bardzo zachłannie ale z miłością. To było jak pocałunek po bardzo długiej rozłące. Położyłem Emily na łóżku nachylając się przy tym nad nią i zacząłem gładzić jej udo całując przy tym.
- Kocham Cię. - Wyszeptała podnosząc się na łokciu po czym przekręciła Nas tak,że górowała.
W pokoju panowała ciemność, jedynie do pokoju wpadało niewielkie światło z ulicznej latarni. W pokoju panował chłód ponieważ przez otwarte okno wpadało zimne, jesiennie powietrze. To w niczym nie przeszkadzało, sprawiało,że było jeszcze lepiej. W takich momentach Nasze ciała stają się jednością, pokazujemy jak silna jest Nasza miłość. To uczucie jest nie do opisania, potrzeba bliskości drugiej osoby, wsparcia, okazania uczucia wobec siebie nawzajem. Nigdy nie przypuszczałem,że seks w moim życiu stanie się sposobem na okazanie miłości wobec kobiety. Zawsze przypuszczałem,że to sposób na zaspokojenie swoich potrzeb i nie wierzyłem w te bajki,które opowiadają starsze panie czy ksiądz na mszy. Schowałem twarz w zagłębieniu szyi Emily i jęknąłem cicho poruszając powoli biodrami. Jej nagie piersi ocierały się o moją klatkę piersiową co sprawiało,że byłem jeszcze bardziej pobudzony. Pragnąłem jej. Moje dłonie błądziły po jej nagim ciele, chcąc dotknąć każdego centymetra. Dziewczyna nie była mi dłużna, całowała zachłannie poruszając biodrami tak aby wpasować się w moje ruchy. Uzupełnialiśmy się, tak własnie okazywaliśmy sobie miłość poprzez seks. Po pół godzinie opadliśmy na siebie zmęczeni, spojrzałem na Em i odgarnąłem kosmyk włosów z jej spoconego czoła po czym złożyłem na nim pocałunek. Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem patrząc na mnie spod rzęs po czym szybko przytuliła się do mojego boku przymykając przy tym swoje oczy. W pomieszczeniu było słychać Nasze nierówne oddechy,które z każdą sekundą uspokajały się. Nie wiedząc kiedy zasnąłem tuląc do siebie Emily.

*

Nad ranem obudził mnie hałas dobiegający z korytarza, ktoś nerwowo dobijał się do moich drzwi.
Wstałem leniwie z łóżka marszcząc brwi i przeczesałem włosy palcami po czym wyszedłem z pokoju zakładając swoje dresy. Podszedłem wolnym krokiem do drzwi i otworzyłem je gdy nagle poczułem dłonie Toma zaciskające się na moim gardle. Mężczyzna patrzył na mnie wściekły zaciskając przy tym swoją szczękę. Odepchnąłem mężczyznę marszcząc brwi po czym złapałem się za gardło kaszląc.
- Miałeś się do niej nie zbliżać a dowiaduję się,że pieprzysz moją córkę. - Krzyknął zdenerwowany i wystartował do mnie zaciskając pięści na co odsunąłem się kilka kroków.
- To nie tak. - Mruknąłem stając na przejściu do sypialni tak aby nie mógł iść po Emily. Tom spojrzał na mnie ze złością i zaczął rozglądać się po mieszkaniu. Westchnąłem ciężko i zagryzłem wargę patrząc uważnie na mężczyznę, który usiadł na skraju fotela ze sztucznym uśmiechem.
- Z pewnych źródeł dostałem ciekawy list, w którym dokładnie jest opisany Twój związek z moją córką podczas mojej nieobecności oraz zdjęcia. - Powiedział oschle patrząc na mnie uważnie na co zmarszczyłem brwi prostując się.
- Z pewnego źródła? - Prychnąłem wkładając dłonie do kieszeni moich dresów i zrobiłem kilka kroków w stronę mężczyzny.
- Założę się,że te źródła to szanowny Pan Luke. Cóż....a może to Ty lub Twoi koledzy z nim współpracują. Bo skoro oskarżyłeś o to mnie a ja nie mam z tym nic wspólnego. - Zaśmiałem się robiąc cudzysłów z palców przy słowie "źródła". Mogłem się domyślić prędzej,że Luke może wpaść na pomysł aby poinformować ojca Emily o tym wszystkim co się dzieje między Nami. Zapewne wiedział doskonale o umowie,że nie mogę dotknąć jego córki i postanowił to wykorzystać aby skutecznie się mnie pozbyć. Teraz Tom nie zawaha się niczego i będzie chciał Nas rozdzielić jednak mu na to nie pozwolę.
- Emily, idziemy do domu. - Warknął widząc dziewczynę stojącą w drzwiach od sypialni. Emi pokręciła głową przecierając oko i podeszła do mnie tuląc się do mojego ramienia. Mężczyzna podszedł do dziewczyny łapiąc ją za rękę po czym siłą wyciągnął ją z mieszkania. Słyszałem krzyk i pisk Em na klatce na co wybiegłem z mieszkania. 
-Emi kochanie, przyjadę po Ciebie. Obiecuję - Krzyknąłem patrząc na dziewczynę ze smutkiem gdy mężczyzna wyprowadził ją z klatki. Usiadłem na schodach łapiąc się za głowę i westchnąłem ciężko rozmyślając. Zacisnąłem palce na włosach wydając z siebie krzyk frustracji. Podniosłem się szybko i wróciłem do mieszkania biorąc swoją broń, 

______________________________________________

Hejka kochani! :) 
Jak spędziliście święta? 
Bo ja okropnie, w łóżku oraz na pogotowiu. Okazało się,że mam poważne problemy z uchem, eh. Mam nadzieję,że chociaż Wam tegoroczne święta się udały. :) 
I jak Wam podoba się nowy rozdział? 
Wiem,że moje opowiadanie nie jest jakieś super i nie piszę też jakoś bardzo fajnie ale się staram.eh...nie ważne. Zapraszam Was do czytania i komentowania. 

Do następnego xoxo 

KOMENTUJCIE!!! 

środa, 24 grudnia 2014

WESOŁYCH ŚWIĄT!

*

Z okazji Świąt Bożego Narodzenia chciałabym życzyć Wam wszystkiego najlepszego.
Dużo zdrowia bo to najważniejsze, radości i spędzenia tego cudownego czasu w ciepłym gronie rodzinnym. Dużo szczęścia w nadchodzącym roku oraz spełnienia Waszych najskrytszych  marzeń. 
Mam nadzieję,że spędzicie ten czas bardzo miło, odpoczywajcie! :) 

- Weronika "Shawty" xoxo 

wtorek, 23 grudnia 2014

22


*Emily's POV* 

Minęło kilka dni, kilka bardzo długich i ciężkich dni. Może nie dla każdego ale dla mnie na pewno. Sytuacja w domu w żaden sposób nie poprawiła się, tata nadal jest przekonany,że Justin to ten zły a przecież to nie prawda. Kilkakrotnie próbowałam z nim rozmawiać ale to nic nie dało, pan policjant ma swoją dumę i swoje osobiste przekonania, których trzyma się za wszelką cenę i nikt nie może ich zmienić. Jestem już tym wszystkim zmęczona, ciągłe kłótnie z tatą oraz Justinem, to wszystko mnie przytłacza. Mój chłopak wyszedł ze szpitala na szczęście tylko z kilkoma siniakami, nic więcej mu nie grozi. Jedyne dobre wieści przez te ostatnie dni. Mam wrażenie,że nasz związek przechodzi jakiś kryzys. Ciągle sprzeczamy się o wszystko a zwłaszcza o jego byłą. Justin zapewnił mnie,że gdy tylko wyjdzie ze szpitala to ona wyjdzie. Tak się nie stało, wręcz przeciwnie, oni nawiązali ze sobą lepszy kontakt. Może i jestem zazdrosna ale co z tego? Ja po prostu nie chcę go stracić...
- Czy to nie ta laska o której mi mówiłaś? - Kate szturchnęła mnie w ramie wyrywając mnie z zamyśleń na co pokręciłam głową i spojrzałam w stronę blondynki idącej pewnym krokiem wzdychając.
- Tak, to ona. - Mruknęłam oschle odwracając wzrok. 
- Myślisz,że się z nią spotka? - Wzruszyłam ramionami patrząc w ten sam punkt na ścianie i napiłam się kawy, brunetka przewróciła oczami i spojrzała na mnie z zadziornym uśmiechem na co pokręciłam głową. Doskonale wiem co oznacza ten wzrok, zwykle przewiduje on po prostu kłopoty. Kate to bardzo energiczna dziewczyna z mnóstwem pomysłów, jednak te pomysły nie zawsze są dobre. Bardzo często te jej super idealne olśnienia po prostu wpakowywały nas w kłopoty czego szczerze nienawidziłam. 
- Nie Kate, nie ma mowy. - Powiedziałam stanowczo kręcąc głową na co dziewczyna zrobiła minę słodkiego psiaka. Na wiele osób to nie działa ale na mnie niestety tak, gdy ktoś zrobi taką minę to bum...jestem kupiona. Westchnęłam ciężko wstając i przewróciłam oczami gdy dziewczyna pociągnęła mnie za rękę wchodząc przy tym w pobliskie krzaki tuż nad fontanną obok której siedziała Rachel. 
- Kate, myślisz,że to dobry pomysł? - 
- Wyluzuj, jesteśmy na piętrze a ona na parterze. To blondynka, nie zauważy nas więc spokojnie możemy tutaj siedzieć. - Mruknęła z uśmiechem Kate i napiła się kawy patrząc uważnie na blondynkę..
- Ona może nie ale inni ludzie tak. - Wymamrotałam pod nosem rozglądając się. Siedziałyśmy przez kilka minut w ciszy obserwując uważnie dziewczynę. Byłam bliska wstania i krzyczenia ze złości ponieważ wszystkie te gałązki, liście, patyki, kamienie i inne sztuczne rośliny wchodziły w każde możliwe miejsce mojego ciała co mnie kompletnie irytowało. 
- Zobacz, przyszedł. - Szepnęła Kate i zmrużyła oczy patrząc uważnie na Justina. Chłopak podszedł do Rachel z uśmiechem po czym przytulił ją dając całusa w policzek. Przeklęłam cicho pod nosem obserwując daną sytuację i poprawiłam swoje włosy. Wydawali się bardzo szczęśliwi i rozluźnieni w swoim towarzystwie. Nie wiem nawet czy Justin tak wygląda gdy spotyka się ze mną.
-A to mała suka. - Mruknęła Kate podnosząc się i oparła się o barierki na co westchnęłam i szarpnęłam dziewczynę za ramię wstając. 
- Kate uspokój się, to nic takiego. Oni są tylko przyjaciółmi, pewnie spotkali się tylko aby porozmawiać. - Oblizałam wargi z lekkim uśmiechem na co brunetka stojąca obok mnie prychnęła wyrzucając ręce w powietrze, uderzając przy tym w mój kubek z kawą, który spadł prosto na głowę Rachel. Rozchyliłam usta w szoku patrząc w dół i natychmiastowo odwróciłam się tyłem do barierki. 
- On mnie zabije. Błagam Cię powiedz,że nie patrzy w górę! - Pisnęłam w panice łapiąc się za głowę. - Nie, nie...nie patrzy...Tylko idzie. - Otworzyłam szerzej oczy i spojrzałam na Justina idącego w moją stronę po czym zaczęłam uciekać. Biegłam ile sił w nogach przeciskając się przez ludzi,spojrzałam przez ramie na chłopaka i skręciłam w lewo uciekając w stronę damskich toalet. Jestem już martwa, dosłownie. Gdy tylko Justin mnie złapie to aż boję się pomyśleć co może mi zrobić. Niby to nie byłam ja ale jak mu wytłumaczę siedzenie w krzakach,patrzenie na niego oraz moja kawa na głowie Rachel. 
- Emily! - Warknął Justin przez zęby zatrzymując się po czym zaczął sapać patrząc na mnie, Pisnęłam głośno biegnąc przed siebie po czym potknęłam się o własne nogi i wylądowałam na zimnej posadzce.  Chłopak podszedł do mnie dysząc i oblizał swoje wargi. 
- Przegięłaś rozumiesz? To co właśnie zrobiłaś było szczeniackie i głupie, jak Ty w ogóle mogłaś? Nigdy nie sądziłem,że jesteś zdolna do takiego czegoś. Jesteś naprawdę aż taka głupia? - Spytał marszcząc brwi i łapiąc się przy tym za głowę. 
- Ale..-
- Nie Emily, nie mam ochoty nawet z Tobą teraz gadać. - Warknął i pokręcił głową patrząc na mnie zażenowany po czym odszedł chowając dłonie do kieszeni swoich czarnych spodni.



Minęło kilka godzin od tego okropnego zajścia w galerii. Nie jestem z siebie dumna, raczej czuję się upokorzona przez moje zachowanie. Nigdy więcej nie posłucham Kate i nie zgodzę się na żaden z jej głupich pomysłów. Przez to wszystko Justin ze mną nie rozmawia i traktuje mnie jak powietrze. Nie dziwię mu się, na jego miejscu zachowałabym się tak samo. Nie powinnam się na to zgodzić, szpiegowanie mojego chłopaka to najgorsza rzecz jaką mogłam zrobić. 
Westchnęłam cicho patrząc na chłopaka wchodzącego do salonu i założyłam kosmyk mokrych włosów za ucho. 
- Skarbie... - Mruknęłam cicho bawiąc się rękawem od jego bluzy. Chłopak zignorował mnie po czym podrapał się po nagim torsie i włączył telewizor kładąc nogi na stoliku. 
- W skali od zera do dziesięciu jak bardzo mnie nienawidzisz? - Spytałam cicho i pociągnęłam nosem patrząc ze smutkiem na Justina na co ten uśmiechnął się lekko i pokręcił głową.
 -Nie nienawidzę Cię Emi, po prostu nie rozumiem jak mogłaś zrobić coś takiego. Myślałem,że wszystko sobie wyjaśniliśmy a Ty mnie szpiegujesz w krzakach? Co chciałaś sobie tym udowodnić? - Spytał patrząc na mnie uważnie. Wzruszyłam ramionami spuczając wzrok i zagryzłam wargę. On ma rację, zachowałam się jak kompletna smarkula. Sama nie wiem co wtedy myślałam, chyba po prostu miałam osobistą potrzebę udowodnienia sobie,że pomiędzy nimi nic nie ma. 
- Przepraszam - Szepnęłam a do moich oczu napłynęły łzy i szybko schowałam twarz we włosach tak aby chłopak tego nie zauważył. Nie udało się, nim się obejrzałam Justin kucał obok mnie ujmując moja twarz w dłonie. 
- Już o tym rozmawialiśmy Emi, tak? Nie bądź już tak bardzo o mnie zazdrosna, jestem tylko Twój. - Mruknął z lekkim uśmiechem i otarł przy tym kciukami moje policzki. 
- Nie płacz, już jest wszystko dobrze. Tylko proszę nie rób tego więcej. - Dodał z uśmiechem i musnął czule moje usta po czym mocno mnie do przytulił. Pociągnęłam nosem i wtuliłam się mocno w klatkę piersiową chłopaka. I to jest właśnie mój Justin, kochany i wyrozumiały. On wie,że nie chciałam zrobić nic złego po prostu byłam zazdrosna. Zazdrość w związku zdarza się bardzo często. Gdy jesteśmy zazdrośni to po prostu oznacza,że bardzo zależy nam na tej osobie i nie chcemy jej stracić.  
Pociągnęłam nosem z uśmiechem i oblizałam wargi po czym spojrzałam w okno przytulając się do nagiego ramienia szatyna. Było już bardzo ciemno, minęła północ. Taty dzisiaj nie ma w domu więc noc spędzę u Justina. Ojciec nie wie,że się spotykamy i tak na razie jest dobrze. Gdyby wiedział,że mam z nim jakikolwiek kontakt robiłby mi jeszcze większe wywody a tego po prostu nie chcę. Bardzo podoba mi się mieszkanie Justina, jest małe ale bardzo przytulne jak na młodego faceta. Wiadomo panuje tu w pewien sposób jakiś bałagan i lekki chaos ale to wcale nie przeszkadza. Po chwili zobaczyłam sylwetkę mężczyzny przyglądającego nam się z mieszkania na przeciwko na co zmarszczyłam brwi podnosząc głowę. 
- Justin..- Szepnęłam cicho wpatrując się w okno, chłopak momentalnie wstał i podszedł do firanki po czym zacisnął szczękę widząc Luke'a,który przyglądał nam się z cwaniackim uśmiechem. 

______________________________

Hejka kochani!!!
Jak już mówiłam mam mnóstwo weny i nie mam pojęcia jak mam to wykorzystać,. Z chęcią co chwile siedziałabym z laptopem pod kocem i pisała przez co dodawałabym pewnie rozdziały co dwa dni ale tak nie mogę, haha :)
Jestem ciekawa co myślicie o tym rozdziale. Jak widzicie znów pojawił się Luke a to oznacza,że znów pojawią się kłopoty. Hmmm...
ZA DWA DNI ŚWIĘTA!
JESTEM BARDZO SZCZĘŚLIWA Z TEGO POWODU. 
A Wy,cieszycie się? Gdzie spędzacie święta? 

DO NASTĘPNEGO!!! xoxo

KOMENTUJCIE!!! 

środa, 17 grudnia 2014

21


* Emily's POV*

-Ja o niczym nie wiem,Em. - Westchnął Tyler rozmawiając ze mną przez telefon. Przewróciłam oczami siedząc na łóżku i rozejrzałam się po pokoju w którym panował niezły bałagan. Przez ostatni czas nie mam czasu nawet na sprzątanie a to dziwne bo należę do tych osób, które mogą wstać w środku nocy tylko po to aby posprzątać.
- Znasz Justina, nie mógłby zrobić czegoś takiego. - Dodał po chwili, westchnęłam kiwając głową i wstałam z łóżka po czym podniosłam z podłogi kremowy sweter i zaczęłam go składać.
- A co jeśli...a co jeśli naprawdę coś w tym jest? No wiesz,może oni nie są tak bardzo wrogo do siebie nastawieni jak nam się wydaje. - Powiedziałam odkładając sweter na górną półkę, aby to zrobić musiałam stanąć na palcach, ponieważ mój niski wzrost nie pozwala mi na dosięganie takich szczytów.
-Nie to nie ma zupełnie sensu...Porozmawiam z Justinem, pa. - Rozłączyłam się szybko nie czekając na kontynuację chłopaka. Rozmawiałam z Tylerem przez najbliższą godzinę, chciałam się dowiedzieć czy może wie coś o tym durnowatym pomyśle mojego taty. Ale on ma rację.
Rozejrzałam się pokoju tupiąc nogą po czym podeszłam do okna i wyjrzałam a następnie pisnęłam cicho patrząc w dół.
- Dobra Emily, to nie jest tak wcale wysoko. Tylko Ci się tak wydaje, dasz radę. - Wymamrotałam zakładając swoją torbę po czym wyszłam powoli za okno trzymając się mocno barierki od balkonu. Nie mogę wyjść jak gdyby nic drzwiami ponieważ tata zorientowałby się,że idę do Justina a przecież zabroniłby tego. Złapałam się rynny przymocowanej do ściany domu i zaczęłam powoli po niej schodzić gdy nagle moja stopa ześlizgnęła się na co pisnęłam głośno.
- Słyszałeś to? - Spytał brunet o niskim głosie i rozejrzał się po pokoju marszcząc brwi.
-cholera - Mruknęłam cicho zaglądając przez okno do salonu po czym odetchnęłam widząc jak reszta kręci przecząco głowami. Po chwili zeskoczyłam na ziemię, otrzepałam swoje ubranie i poprawiłam włosy po czym wybiegłam po cichu z ogródka po czym ruszyłam w stronę przystanku autobusowego. Gdy byłam mniejsza mama zabraniała mi jeździć autobusami, twierdziła,że mogła mi się tutaj stać jakaś krzywda ale ja to bardzo lubiłam. Czasami wracałam tak z koleżankami ze szkoły nie mówiąc nic o tym rodzicom. Była to nasza tajemnica, w szczególności moja i Kate. Jej rodzice również jej tego zabraniali ale dla nas była to ogromna frajda. Nawet poznałyśmy pana kierowcę, który zawsze jeździł tego samego dnia co my. Nazywał się Thomas, kazał nam siadać na przednich siedzeniach tuż obok niego po prostu po to aby miał nas na oku gdy powiedziałyśmy mu o zakazie rodziców. Na początku się z tym zgadzał ale potem śmiał się,że małe dziewczynki mogą być aż tak zbuntowane. Podróż do szpitala zajęła mi bardzo niewiele, zaledwie kilka przecznic i byłam na miejscu. Weszłam do szpitala kurczowo zaciskając dłoń na pasku od torby. Szybkim krokiem szłam w stronę sali chłopaka gdy nagle wpadłam na znajomą pielęgniarkę.
- Och Emily. - Mruknęła Dina z szerokim uśmiechem po czym zdjęła swoje rękawiczki.
- Dzień dobry, dawno pani nie widziałam. - Powiedziałam z uśmiechem patrząc na czarnoskórą pielęgniarkę na co ta pokiwała głową i westchnęła z uśmiechem.
- Przez te kilka dni byłam na innym oddziale, inna pielęgniarka poszła na zwolnienie no i potrzebowali kogoś do pomocy. - Zachichotała patrząc na mnie po czym przejrzała karty, które trzymała w dłoni.
- Mam tutaj wyniki Justina, nie są najgorsze ale mogłyby być lepsze. Jeśli wyjdzie a wiem,że wyjdzie już niedługo to proszę przypilnuj go aby dbał o siebie. - Pokiwałam głową z uśmiechem i poprawiłam włosy zagryzając wargę.
- A wie pani może kiedy dokładnie wyjdzie? - Kobieta pokręciła głową wzdychając cicho i pogładziła mnie po ramieniu.
- Niestety nie wiem dokładnie, lekarz powiedział,że na dniach. - Na usta pielęgniarki wkradł się uśmiech, kobieta pogładziła mnie po policzku po czym odsunęła się.
- No cóż, ja już muszę iść. Do zobaczenia Emily. - Pomachałam kobiecie z uśmiechem patrząc jak odchodzi po czym weszłam do sali Justina zdejmując szalik. Rozejrzałam się po pustym pokoju i westchnęłam cicho a następnie usiadłam na łóżku machając nogami. Po chwili z łazienki znajdującej się w sali wyszedł Justin poprawiając swoje włosy i ziewając przy tym.
- Emi. - Uśmiechnął się szeroko widząc mnie i podszedł powoli do łóżka a następnie złożył pocałunek na moim czole siadając obok. Przybliżyłam się do chłopaka z uśmiechem i musnęłam czule jego usta.
- Myślałem,że zobaczymy się dopiero jutro a tu taka niespodzianka. - Zachichotał odgarniając kosmyk moich włosów z twarzy. Pokiwałam głową z uśmiechem i westchnęłam cicho łapiąc dłoń chłopaka.
- Musimy pogadać, Justin. Tak na poważnie. - Westchnęłam cicho patrząc na szatyna, po jego minie można było wywnioskować,że jest zdenerwowany. Justin kiwnął głową abym mówiła dalej patrząc na mnie uważnie na co oblizałam wargi i kontynuowałam.
- Mój tato uważa,że jesteś nie do końca szczery.- Pokręciłam głową plącząc się i odetchnęłam.
- To znaczy myśli,że Ciebie i Luke'a łącza jakieś interesy, rozumiesz? Jego koledzy wmówili mu,że możesz mi zagrażać. - Chłopak zmarszczył brwi patrząc na mnie po czym spojrzał w bok zaciskając szczękę i ścisnął przy tym delikatnie moją dłoń.
-Emi wiesz,że to nieprawda. Nienawidzę go tak bardzo jak Twój ojciec a nawet i bardziej. Nigdy w życiu nie skrzywdziłbym Cię.Oddałbym za Ciebie życie. - Wymamrotał pociągając nosem i spojrzał na mnie ze smutkiem na co pokiwałam głową i objęłam szatyna.
- Wiem Justin ale on tego nie wie i cholera...nie mam pojęcia jak to odkręcić. Nie chcę się z Tobą rozstawać dopóki on sam nie udowodni sobie,że  nie miał racji. - Powiedziałam opierając czoło o głowę chłopaka. Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy gdy nagle Justin powiedział mi coś, co mnie kompletnie zszokowało.
- Kilka lat temu miałem brata. Był kilka lat starszy i zajmował się złymi rzeczami. Współpracował z tym gnojem a raczej był przez niego wykorzystywany. Wpakował się w takie gówno więc aby z niego wyjść musiał przemycać dla Luke'a narkotyki. Jednak to wcale mu nie pomogło, pewnego razu Luke dał mu jakiś lewy towar,który miał dostarczyć do klienta. Koleś nie był głupi, zorientował się,że to co przywiózł mu mój brat to jakieś gówno. I właśnie w taki sposób zginął mój brat. Luke to podła gnida,która skrzywdziłaby każdego dlatego tak bardzo go nienawidzę. Chcę aby zapłacił za to co zrobił. - Mruknął i spojrzał na mnie ze smutkiem po czym pocałował moją dłoń ze łzami w oczach.
- Na samym początku owszem traktowałem tą pracę jako możliwość zemsty na nim ale nie teraz....Teraz liczy się dla mnie tylko  Twoje bezpieczeństwo Em. - Mruknął cicho po czym przytulił się do mnie. Pogładziłam chłopaka patrząc na niego z troską a następnie ujęłam jego twarz w dłonie.
- Kocham Cię. - Szepnęłam patrząc na chłopaka po czym złączyłam nasze usta w czułym pocałunki. Justin położył dłoń na tyle mojej głowy całując mnie namiętnie. Jęknęłam cicho całując się z chłopakiem a po chwili oderwałam się z uśmiechem.
- Więc jest dobrze,wszystko sobie wyjaśniliśmy? - Spytał z lekkim uśmiechem i pociągnął nosem patrząc na mnie na co kiwnęłam głowa.
 - Jest dobrze. -
Siedziałam z Justinem przez najbliższe dwie godziny towarzysząc mu w kolacji. A raczej musiałam wpychać mu jedzenie do ust, ponieważ stwierdził,że nie będzie jadł tego "bezsmakowego, jałowego gówna". Koniec,końcem skończyło się to tak,że musiałam iść kupić mu hamburgera. Ja wiem,że obiecałam pani Dinie,że będę się nim opiekowała w zdrowym odżywianiu, dbaniu o siebie itd ale przecież musi coś jeść. Weszłam do domu wzdychając cicho, w całym domu było ciemno oraz cicho więc stwierdziłam,że mogę spokojnie wejść drzwiami a nie wspinać się po jakiejś rynnie. Nie skończyłoby się to pewnie dobrze ponieważ nie jestem aż tak bardzo sprawna fizycznie. Usłyszałam miauczenie na co przykucnęłam z uśmiechem i podniosłam kota po czym przytuliłam go do swojej klatki. To zabawne,że nadal nie ma imienia. To znaczy praktycznie ma, stwierdziliśmy z Justinem,że nie będziemy wymyślać mu nie wiadomo jakiego imienia. "Kot" po prostu idealnie do niego pasuje.
Weszłam z moim małym przyjacielem do kuchni przytulając go do piersi po czym podeszłam do lodówki.
- Jesteś głodny pysiu, czy tata dał Ci coś do jedzenia? - Spytałam z uśmiechem drapiąc delikatnie kotka po karku. Wyjęłam z lodówki kabanosa i ugryzłam go gdy nagle usłyszałam dzwoniący telefon na co podskoczyłam przerażona.

______________________________________
WITAJCIE MOI KOCHANI!!!! 
Niedawno dodawałam rozdział ale jakoś tak się stęskniłam i,że mam wenę to stwierdziłam,że coś napiszę. Tak sobie siedzą i rozmyślając, doszłam do wniosku,że w pewnym momencie to opowiadanie się skończyło i zrobiło mi się bardzo przykro. Fear stał się częścią mojego życia. Ale również i Wy.... Ale nie ma co się smucić, na razie jesteśmy razem i cieszymy się z nowych rozdziałów. Więc jak Wam się podoba? :) 

SERDECZNIE ZAPRASZAM DO OGLĄDANIA ZWIASTUNA!!!


KOMENTUJCIE!!!!! xoxo 

Ps. Zapraszam Was na moje drugie opowiadanie WEIRDO

poniedziałek, 15 grudnia 2014

INFORMACJA!

Witajcie moi kochani! Chciałabym Was serdecznie zaprosić na moje nowe fanfiction
 ---> WEIRDO <---
Naszła mnie jakaś ogromna wena i dostałam wielu ciekawych pomysłów z którymi chciałabym się z Wami podzielić. Jeśli spodoba Wam się nowe ff to super jeśli nie, nie będę go pisać. Prosta sprawa, haha :) Więc zapraszam Was serdecznie i czekajcie na nowy rozdział FEAR, który pojawi się już niedługo!!!!!!! xoxo 

sobota, 13 grudnia 2014

20


*Justin's POV*

Minęło kilka dni odkąd się wybudziłem i leżę w szpitalu. Emily przychodzi do mnie bardzo rzadko, wpada tylko na kilka minut tłumacząc się,że ma mnóstwo nauki. Nie jestem aż tak głupi na jakiego wyglądam i wiem,że coś się musiało stać. Przypuszczam,że jej zachowanie może być związane z Rachel ale przecież to już zamknięty rozdział. Zaczynając od początku... Kilka lat temu wyjechałem z tego miasta mając nadzieję,że ułożę sobie życie na nowo, dokładnie było to po śmierci mojego brata. Wyjechałem do Atlanty, tam też poznałem Rachel. Była ona jedyną bliską mi osobą, po jakimś czasie narodziło się uczucie aż skończyło się to zaręczynami. Myślałem a raczej byłem pewien,że znalazłem kobietę swojego życia, wydawało mi się,że jestem najszczęśliwszym facetem na świecie jednak ta bajka nie mogła trwać wiecznie. Podejrzewałem,że Rachel zdradza mnie z moim byłym przyjacielem i nie myliłem się. Między tą dwójką coś było, od razu zerwałem zaręczyny i wróciłem do rodzinnego miasta gdzie poznałem Emily. Z opowieści Rachel wiem,że dowiedziała się o moim wypadku i przyjechała dlatego,że się martwiła. Na początku w pewnym sensie odczuwałem do niej nienawiść i obrzydzenie jednak czas i otoczenie zmieniło mój tok myślenia. Teraz liczę jedynie na przyjaźń z jej strony. Westchnąłem cicho siadając powoli na szpitalnym łóżku i przeczesałem włosy palcami po czym przeniosłem wzrok na otwierające się drzwi. Na moją twarz mimowolnie wkradł się uśmiech gdy ujrzałem Emily. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko wchodząc do środka i rozpięła swoją kurtkę odkładając torbę na krzesło.
- Jak się czujesz? - Spytała siadając na skraju fotela patrząc na mnie z lekkim uśmiechem. Zmarszczyłem brwi dziwiąc się,że nie otrzymałem buziaka na przywitanie i zacząłem bawić się swoimi palcami.
- W porządku. - Mruknąłem i przełknąłem ślinę patrząc uważnie na szatynkę. Em pokiwała głową i zaczęła się rozglądać po sali a następnie wstała i powolnym krokiem podeszła do okna. Zrobiłem to samo co ona i podszedłem do dziewczyny po czym objąłem ją od tyłu.
- Kochanie, o co chodzi? - Wychrypiałem i złożyłem mokry pocałunek na jej karku masując delikatnie jej biodra kciukami. Dziewczyna westchnęła cicho i przechyliła głowę w bok wpatrując się w drzewo tuż obok ulicy. Objąłem ją mocno ramionami i przymknąłem oczy opierając czoło o ramie szatynki.
- Chodzi o Rachel? - Spytałem cicho i przełknąłem ślinę gdy Emi pokiwała głową i spojrzała na mnie. Zaśmiałem się cicho i pokręciłem głową po czym złożyłem słodki pocałunek na skroni Emily.
- Powiedziała,że jesteście razem czy tam byliście. - Em machnęła ręką i westchnęła cicho poprawiając swoją grzywkę, zmarszczyłem brwi patrząc na dziewczynę z uśmeichem i westchnąłem obracając ja w moją stronę.
- To co było pomiędzy mną a Rachel to już zamknięty rozdział, jasne? Teraz Ty się dla mnie liczysz, nikt więcej. Jesteś moją gwiazdką na niebie. - Mruknąłem z uśmiechem i musnąłem czule usta dziewczyny. Z jednej strony trochę bawi mnie to jak Emi jest o mnie zazdrosna jednak z drugiej  jestem na siebie zły ponieważ musi czuć się przeze mnie zaniedbywana. Nie chcę aby myślała,ze jest ktoś lepszy od niej, kto mógłby zająć jej miejsce. To nieprawda i nigdy tak się nie stanie. Emily wypuściła cicho powietrze odsuwając się i zaczęła chodzić po sali zakładając dłonie na piersiach.
- Ona twierdziła inaczej, powiedziała,że tylko się pokłóciliście ale to nic nie zmieniło w Waszym związku. - Prychnąłem cicho kręcąc głowa i usiadłem na fotelu patrząc uważnie na dziewczynę po czym podrapałem się po brodzie.
- To cholerna nieprawda Em. Przyznam coś mnie kiedyś z nią łączyło ale to już zamknięty rozdział. Nie ma Nas, on już jest dla mnie tylko koleżanką, nikim więcej. Musisz mi zaufać Emily, wiesz,że w życiu bym Cię nie skrzywdził. Wolałbym skoczyć z mostu niż zadać Tobie jakąkolwiek krzywdę. - Powiedziałem patrząc ze smutkiem w oczach i spuściłem wzrok bawiąc się moimi palcami a następnie oblizałem wargi.
- Kocham Cię, Em. - Mruknąłem cicho i pociągnąłem nosem podnosząc wzrok. Szatynka podeszła do mnie i przykucnęła łapiąc moją dłoń po czym pocałowała ją przymykając oczy.
- Ja Ciebie też, Justin. - Uśmiechnąłem się szeroko po czym ująłem twarz dziewczyny w dłonie i złączyłem nasze usta. Czy już mówiłem jak bardzo kocham usta Emily? Są takie słodkie, gorące, mógłbym całować je godzinami, bez przerwy.Wstałem nie przerywając pocałunku idąc w stronę łóżka, po czym pchnąłem delikatnie Em tak,że położyła się na szpitalnej pościeli. Mało romantyczne ale cholernie mi tego brakowało. Nie macie pojęcia co czuję zakochany facet gdy nie ma u boku swojej ukochanej kobiety. Brak zwykłego pocałunku jest niczym tortura, nie wspominam już tutaj o seksie. Leżeliśmy tak przez dłuższą chwilę gdy nagle ktoś wszedł do sali. Podniosłem głowę widząc Rachel i westchnąłem cicho. Przeniosłem wzrok na Emily, od razu zobaczyłem niezadowolenie na twarzy dziewczyny,która wstała z łóżka poprawiając ubranie po czym dała mi krótkiego całusa na pożegnanie i wyszła z sali. 

*Emily's POV* 

Zdecydowanie nie lubię a raczej nie cierpię gdy jakaś panna kręci się wokół Justina. Od razu mam wrażenie,że próbuje mi go odebrać. Może i to jest samolubne ale chcę mieć go tylko dla siebie, chcę abym to ja była dla niego najważniejsza. Po prostu nie chcę go stracić. Czasami żal mi samej siebie przez moje zachowanie ale cóż mogę poprawić. Człowiek albo zmienia się bardzo długo albo w ogóle to nie następuje. Założyłam czapkę wzdychając zażenowana i wyszłam ze szpitala. Było już dość zimno w końcu jesień zbliżała się ku końcowi. Nie mogę się doczekać świąt, to jedyny moment w roku w którym jest wszystko idealne, magiczne. Zauważyłam,że odkąd jestem związku i z pewnością mogę przyznać,że jestem szczęśliwa myślę,że wszystko dookoła mnie jest magiczne. Święta są magiczne, jesień jest magiczna, dżem na świeżych tostach jest magiczny, kupa ptaków na chodniku jest magiczna. Tak mniej więcej wygląda życie zakochanej osoby. Zachichotałam cicho w pod nosem idąc przed siebie gdy nagle usłyszałam dzwoniący telefon. Z trudem znalazłam go na dnie mojej torby a następnie leniwie odebrałam poprawiając czapkę. 
- Emily, proszę Cię wracaj szybko do domu. - Mruknął tata a w jego głosie mogłam usłyszeć lekkie zdenerwowanie, zmarszczyłam brwi zatrzymując się na przejściu dla pieszych i westchnęłam cicho.
-A co się stało? Odrobiłam całą prace domową i zrobiłam wszystkie rzeczy o które prosiłeś. Poza tym chciałam się jeszcze spotkać z Kate, dawno nie rozmawiałyśmy. - Przeciągnęłam z dziecinnym jękiem jednak tata ustawił mnie do pionu. 
- Emily nie dyskutuje ze mną, błagam Cię. Masz wrócić jak najszybciej do domu. - Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na ekran telefonu gdy mężczyzna rozłączył się i westchnęłam chowając komórkę do telefonu. Po kilku minutach schowałam wróciłam do domu, uniosłam brwi widząc kilka czarnych samochodów przed naszym domem i weszłam do środka. 
- Tato, o co chodzi? - Spytałam wchodząc do salonu i wymamrotałam zwykłe "dzień dobry" widząc kolegów taty z pracy. Rozpięłam swoją kurtkę zdejmując czapkę i usiadłam na fotelu patrząc uważnie na mężczyznę.
-Możesz powiedzieć mi co się takiego stało,że musiałam wrócić? - Spytałam skubiąc skórki przy paznokciach, tata westchnął podchodząc bliżej i usiadł na podłokietniku fotela patrząc na mnie. 
- Nie możesz spotykać się więcej z Justinem - Powiedział stanowczo z rozczarowaniem w głosie na co zmarszczyłam brwi wstając z fotela. - 
- Co? Zwariowałeś? Niby dlaczego mam się przestać z nim spotykać? - Pisnęłam patrząc rozzłoszczona na mężczyznę i odsunęłam się kilka centymetrów w bok. Rozejrzałam się zdezorientowana po salonie starając poukładać sobie w głowie to co własnie powiedział mi tata. Nie mam pojęcia co się dzieje z tym człowiekiem, z każdym dniem robi się coraz bardziej szalony. 
- Mam pewne podejrzenia co do niego... Chcę abyś przestała się z nim spotykać przez jakiś czas, jeśli moje przypuszczenia będą błędne to on wróci do swojej pracy. Emily zaufaj mi, to dla Twojego dobra. - Przełknęłam ślinę ze strachem mając wrażenie,że tata dowiedział się o naszym związku. Ale gdyby tak było to na pewno pewno powiedziałby mi o tym i byłby zły, wściekły a nie taki...dziwny. 
- Niby jakie? - Spytałam unosząc brwi i założyłam ręce na biodrach, jeden z mężczyzn chciał wtrącić się w naszą rozmowę jednak spiorunowałam go wzrokiem. 
- Idź na górę, porozmawiamy wieczorem. - Mruknął oschle tata patrząc na mnie i westchnął cicho gdy prychnełam biorąc swoją torebkę i pobiegłam na górę. Będąc na piętrze usłyszałam rozmowę policjantów.Wiem,że nieładnie jest podsłuchiwać ale w tym momencie nie miałam innego wyboru. Schowałam się za ścianą i zmarszczyłam wzrok starając się usłyszeć jak najwięcej z ich cichej rozmowy. 
- Ona nie może dowiedzieć się o tym,że Justin może współpracować z Luke'em. - Syknął cicho tata patrząc na jednego z dryblasów. Wysoki brunet skinął głową i potarł swoje dłonie. 
- Będziemy mieli go na oku, damy Ci znać jak się czegoś dowiemy. Na razie trzymaj Emily jak najdalej od tego chłopaka, nie wiadomo co między sobą ustalili. - Zmarszczyłam brwi i pokręciłam głową z niedowierzaniem i zamknęłam drzwi najciszej jak tylko mogłam wchodząc do swojego pokoju. To nie możliwe aby Justin w jakikolwiek sposób współpracował z Luke'em. Gdyby tak było nie uratowałby mnie tyle razy, przecież to niedorzeczne. Usiadłam na łóżku chowając twarz w dłoniach, wypuściłam głośno powietrze przymykając oczy po czym sięgnęłam po telefon, który znajdował się w kieszeni mojej kurtki.  

____________________________________
HEJKA WAM!!!! :) 
Dotrzymałam swojego słowa i rozdział pojawił się szybko. Osobiście nie za bardzo mi się podoba ale czasami tak bywa, mam nadzieję,że przynajmniej Wam się podoba. Nawet nie wiecie jak bardzo się cieszę,że już niedługo święta. Będę miała więcej czasu więc będę mogła dodać kilka rozdziałów. 
Pewna dziewczyna wykona zwiastun do tego opowiadania przez co bardzo się cieszę i jestem jej bardzo wdzięczna. Więc, jak Wam się podoba rozdział? Piszcie mi koniecznie co sądzicie. 

DO NASTĘPNEGO, KOCHAM WAS!!!! xoxo

KOMENTUJCIE!!!

ask.fm/fearjbff 

niedziela, 7 grudnia 2014

19


*Emily'a POV*

Po siedzeniu kilku godzin na kanapie w szpitalnej poczekalni zasnęłam nie wiedząc kiedy. Najwyraźniej byłam tak zmęczona,że kilka kubków kawy z automatu nie wystarczyło albo po prostu kawa była za słaba. Obudziłam się niewyspana i przetarłam oko marszcząc brwi po czym spojrzałam na Tylera siedzącego na krześle ze spuszczoną głową.
- Hej - Mruknęłam cicho podnosząc się do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po pustym pomieszczeniu. Mój wzrok przeniósł się na zegar wskazujący 3:43. Westchnęłam cicho poprawiając włosy po czym wstałam i usiadłam obok chłopaka na krześle.
- Czy Justin...? - Spytałam cicho i przełknęłam ślinę.
- Nie - Tyler pokręcił głową podnosząc wzrok i spojrzał na mnie pocierając dłonie.
- Jak się czujesz? - Spytał na co wzruszyłam ramionami i pociągnęłam nosem. Chłopak objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Moje emocje dały o sobie znać i po prostu zaczęłam szlochać w koszulkę Tylera. Brunet zaczął mnie uspokajać gładząc moje włosy i przytulając moją głowę do swojej piersi. 
- Shhhh,Justin z tego wyjdzie zobaczysz - Mruknął cicho tuląc mnie do siebie,otarłam policzki rękawem swetra szlochając cicho po czym spojrzałam na tatę wchodzącego do poczekalni razem z Kate. Podniosłam się z krzesła i podbiegłam do taty po czym rzuciłam się na jego szyję. Mężczyzna nie mówiąc ani słowa objął mnie mocno tuląc do siebie. Zacisnęłam powieki starając się wyrzucić z mojej głowy ten straszny obraz tragedii,która wydarzyła się kilka godzin temu. W pewnym momencie myślałam,że to co się wydarzyło to tylko zły jednak gdy się obudziłam uświadomiłam sobie,że to wszystko jest prawdą. Wypadek, odgłosy karetki, krew oraz bezwładne ciało Justina na moich rękach. 
- Mogę do niego iść? - Spytałam cicho podnosząc głowę z ramienia taty, mężczyzna tylko skinął głową na co odsunęłam się od niego i ruszyłam w stronę sali chłopaka. Zaczęłam skubać materiał swetra idąc korytarzem a następnie odetchnęłam stojąc przed drzwiami i weszłam do środka. Justin leżał cały czas w śpiączce podpięty do tysiąca kabelków i jakiś maszyn. Jego twarz była blada a klatka piersiowa unosiła się lekko, praktycznie niewidocznie dla oka. Podeszłam powoli do łóżka ze łzami w oczach i złapałam delikatnie dłoń chłopaka siadając na krześle. 
- Skarbie... - Szepnęłam a łza spłynęła po moim policzku. Oparłam się o szpitalne łóżko składając dłonie do modlitwy ściskając przy tym dłoń chłopaka i zaczęłam się modlić. Nie wiem czy to co się wydarzyło było jakimś planem Boga ale wiem,że nie pozwolę mu odebrać kolejnej bliskiej mi osoby. Jeśli tak się stanie nigdy mu nie wybaczę. Po śmierci odwróciłam się od Boga, obwiniałam go za jej śmierć. W sumie to chyba jego wina...w końcu to on zabiera te dobre osoby, które miały przed sobą całe życie a zwykle tych złych pozostawia na ziemi. Udało mi się mu jakoś przebaczyć jednak tym razem tak się na pewno nie stanie. Po chwili podniosłam głowę i spojrzałam na Justina zapłakanymi oczami. Podniosłam się gładząc jego dłoń po czym pocałowałam chłopaka w czoło. 
- Kocham Cię. - Szepnęłam patrząc na niego ze smutkiem po czym wyszłam powoli z sali. 

*Kilka dni później* 

Justin przez kilka dni był w śpiączce jednak dziś w nocy obudził się. Chciałam od ubrać się i przyjechać tutaj jednak tata zatrzymał mnie i powiedział,że zwariowałam siedząc całymi dniami. Nie chodziłam przez ten czas do szkoły tylko siedziałam przy Justinie rozmawiając z nim. A raczej prowadząc monolog. Lekarz powiedział,że do osób w śpiączce trzeba dużo mówić ponieważ one nas słyszą, więc gdy opowiadałam Justinowi te wszystkie historie miałam nadzieje,że po prostu mnie słyszy. Chciałam aby miał świadomość,że przy nim jestem. Weszłam do jego sali i uśmiechnęłam się szeroko widząc jak Justin siedzi na łóżku patrząc w okno. Podbiegłam do chłopaka i rzuciłam na jego szyje na co ten zachichotał.
 - Księżniczko spokojnie, jestem trochę obolały. - Usłyszałam jego słaby zachrypnięty głos. Spojrzałam na niego z uśmiechem i złączyłam nasze czoła po czym musnęłam czule jego usta. Szatyn odwzajemnił pocałunek z uśmiechem kładąc dłoń na moim policzku. 
-Tak bardzo się bałam. - Szepnęłam w jego usta po czym ponownie je pocałowałam. 
- Przecież wiesz,że nie mogę Cię zostawić, kochanie. - Mruknął cicho z uśmiechem po czym przytulił moją głowę do swojej piersi. Spojrzałam na niego spod rzęs i zauważyłam,że jego twarz jest bardzo zmęczona a policzki lekko zapadnięte. Pokręciłam głową ze łzami w oczach i pociągnęłam nosem po czym schowałam twarz we włosach. Chłopak pocałował mnie w czoło i oparł swoją głowę o moją. Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy dopóki nie podniosłam się ocierając policzków. 
- Byłam cały czas przy Tobie, nie zostawiłam Cię nawet na chwilę samego. - Mruknęłam ujmując twarz Justina w dłonie i pogładziłam jego policzek kciukiem na co ten uśmiechnął się. 
- Wiem skarbie, wiem. - Szepnął z uśmiechem i złożył pocałunek na mojej dłoni po czym przytulił się do niej. Wpatrywałam się chwilę w twarz chłopaka z uśmiechem po czym pocałowałam go w czoło. 
 - Odpocznij - Mruknęłam cicho z uśmiechem gładząc jego policzek, szatyn pokiwał głową uśmiechem i położył się na łóżku przymykając oczy, ściskając przy tym moją dłoń. Siedziałam z nim dopóki nie zasnął po czym wstałam z uśmiechem i wyszłam z sali po kawę jednak w drzwiach spotkałam dziewczynę w podobnym wieku do Justina. 
- Oh Justin zasnął? - Spytała podchodząc do łóżka i okryła go szczelniej kołdrą po czym pocałowała go w czoło. Zmarszczyłam brwi patrząc na blondynkę po czym ponownie weszłam do sali. 
- Przepraszam kim pani jest? - Spytałam patrząc na dziewczynę i przybliżyłam się do łóżka. 
- Przyjaciółką a raczej dziewczyną Justina, Rachel. - Mruknęła z uśmiechem wyciągając dłoń w moją stronę jednak założyłam ręce na piersiach patrząc na nią pytająco. 
- Justin nie wspominał mi o tym,że kogoś ma. - Mruknęłam oschle i spojrzałam w okno słysząc krople deszczu uderzające o szybę. 
-Pokłóciliśmy się i zrobiliśmy sobie małą przerwę wtedy on wyjechał do pracy, ale to nie była poważna kłótnia. Pewnie był zły na mnie dlatego nic nie mówił. - Mruknęła z uśmiechem patrząc na śpiącego Justina. 
- Ach tak... - Mruknęłam i uśmiechnęłam się lekko po czym spojrzałam na chłopaka ze smutkiem. 
- A Ty jesteś tą dziewczyną, Emily tak? - Spytała marszcząc brwi z uśmiechem. 
- Tyler mówił mi,że Justin się Tobą opiekuje czy coś.. - Machnęła ręką uśmiechając się po czym odrzuciła włosy. Pokiwałam głową uśmiechając się słabo po czym westchnęłam cicho pocierając dłonie o moje uda. Dziewczyna skinęła po czym zaczęła poprawiać delikatnie poduszkę szatyna.
- Będę się już zbierała, do widzenia. - Mruknęłam cicho po czym wyszłam z sali ze spuszczoną głową. Oparłam się o ścianę chowając twarz w dłoni po czym zaczęłam cicho szlochać. Zaufałam mężczyźnie i uwierzyłam w to,że mnie kocha a na końcu okazuje się,że on kogoś ma. Po tych wszystkich przejściach z Nick'em miałam nadzieję,że znajdę kogoś, komu będzie naprawdę na mnie zależało. Najwyraźniej ponownie zostałam oszukana....

_______________________

WRÓCIŁAM!!!!!
JEJU NAWET NIE MACIE POJĘCIA JAK BARDZO TĘSKNIŁAM ZA PISANIEM ASDFGHJL! 
Na samym początku bardzo chciałam przeprosić za moją nieobecność. Nawet nie wiem czy mam odpowiedni argument na moje usprawiedliwienie. Bo szkoła i nauka to chyba normalna sprawa i każdy się z tym zmaga. Po pierwsze w moim życiu nie układa się teraz za dobrze, dokładnie miesiąc temu straciłam bardzo bliską mi osobę co mnie zupełnie przybiło i nie umiem sobie z tym poradzić. 
Dodatkowo mam problem w szkole z pewnym przedmiotem i z samą sobą. Także poziom mojego szczęścia jak na razie spadł do -10. Staram się być silna i jakoś poradzić sobie z tymi wszystkimi problemami, dodatkowo miałam/mam wrażenie,że już nikt nie czyta mojego opowiadania. Statystki bardzo spadły, nawet nie chcecie wiedzieć jak bardzo bo aż się przerazicie. Nie wiem czy jest to spowodowanie,że aż tak słabo piszę czy po prostu mój pomysł na to ff jest beznadziejny. 
Mam prośbę jeśli są ze mną jeszcze osoby,które były od samego początku niech zostawią po sobie komentarz, przynajmniej kropkę. Będzie to znak,że nadal tutaj jesteście i że mam dla kogo pisać, w przeciwnym razie zawieszę bloga bo pisać sama dla siebie mogę w zeszycie. 
W to ff wkładam dużo poświęcenia, moich własnych doświadczeń oraz emocji więc nie chciałabym go tak po prostu skończyć. Po raz pierwszy otworzyłam się tutaj tak bardzo, chcę abyście troszkę bardziej mnie poznali. Dziękuję Wam bardzo za każdy miły komentarz, wejście na bloga, poświęceniu chwili czasu na przeczytanie czy też powiedzeniu paru miłych słów o tym ff znajomym. 
Obiecuję z ręką na serduszku,że już wracam oraz rozdziały będą dodawane regularnie. 

DO NASTĘPNEGO!!!!! xoxo 

KOMENTUJCIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!

ask.fm/fearjbff