sobota, 5 grudnia 2015

INFORMACJA!

CHCIAŁAM WYJAŚNIĆ PEWNĄ SPRAWĘ!!!!!
PIERWSZA CZEŚĆ FEAR BYŁA PISANA REGULARNIE, TAK NAPRAWDĘ STARAŁAM SIĘ ABY ROZDZIAŁ BYŁ CO TYDZIEŃ LUB DWA TYGODNIE. NIESTETY BĘDĄC W LICEUM I PRZYGOTOWUJĄC SIĘ NA STUDIA NIE MAM TYLE CZASU NA PISANIE. 
NIE ZROZUMCIE MNIE ŹLE, KOCHAM FEAR I WAS BO JESTEŚCIE NAJLEPSZYM CO MNIE W ŻYCIU SPOTKAŁO. JESTEM WAM BARDZO WDZIĘCZNA ZA TO,ŻE NADAL ZE MNĄ JESTEŚCIE!!! GDYBY NIE WY, NIE OSIĄGNĘŁABYM TAK WIELE. NAPRAWDĘ STARAM SIĘ DODAWAĆ JAK NAJCZĘŚCIEJ TYLKO MOGĘ ALE PO PROSTU NIE MAM CZASU WŁĄCZYĆ KOMPUTERA. NIE ZREZYGNUJE Z FEAR!!!!
ZAPEWNIAM WAS,ŻE W OKRESIE  ŚWIĄT NADROBIĘ KILKOMA ROZDZIAŁAMI. 
DZIĘKUJĘ,ŻE JESTEŚCIE NADAL ZE MNĄ. PROSZĘ WAS TYLKO O ODROBINĘ CIERPLIWOŚCI. 

- Weronika xoxo 

środa, 11 listopada 2015

2.2


*Justin's POV*

Zacząłem współpracować z Parkerem odkąd pomógł mi pozbyć się Luke'a. Jestem bardzo wdzięczny za to co dla mnie zrobił, na początku obawiałem się wchodzić z nim w jakąkolwiek spółkę ale teraz muszę przyznać,że praca z tym chłopakiem jest bardzo owocująca. Nie jestem zobowiązany do niczego, pomagam tylko przy przesyłce towaru czasem przy większych akcjach, zgarniam za to całkiem niezłe pieniądze a co najważniejsze mam zapewnione bezpieczeństwo Emily.
- Pobudka! - Potrząsnąłem głową wyrywając się z zamyśleń i zmarszczyłem brwi czując niewielki ból w okolicach żołądka spowodowany uderzeniem od skrzyni pełnej broni. Spojrzałem na Parkera i uśmiechnąłem się wzdychając.
- Sorry, chodzę dzisiaj jakiś zamyślony. - Mruknąłem kładąc towar na pace samochodu i oblizałem wargi otrzepując dłonie.
- Ciężki wieczór czy może raczej bardzo wyczerpujący? - Poruszył brwiami śmiejąc się na co uderzyłem go z pięści w ramie i zakryłem wszystkie skrzynie ogromną płachtą a następnie oparłem stopę o zderzak samochodu.
- Po prostu jestem zmęczony,ok? Nie naciskaj. - Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i westchnąłem cicho widząc ich niewielką ilość. Ostatnio bardzo dużo palę, jeszcze więcej niż zwykle, może jest to po prostu związane ze stresem. Od jakiegoś mam bardzo dziwne przeczucie,że wydarzy się coś złego i w głębi serca mam nadzieje,że to tylko cholernie głupie przeczucie. Gdy byłem już praktycznie przy gwizdku papierosa, Parker zawołał mnie gestem dłoni do furgonetki. Przeładowałem karabin, zgniatając przy tym stopą peta i wsiadłem do samochodu. Dzisiejsza przesyłka ma dotrzeć do South Village, miasteczko oddalone o kilkadziesiąt kilometrów przez co wrócę późno w nocy, ze względu na to,że powoli zapada zmrok. Nie przeszkadza mi jazda z dostawami ale minusem są zawsze dni i godziny, zwykle gryzą się one z moimi planami. Jutro odbywa się impreza halloweenowa na którą wybieram się razem z Emi, przyjemna potańcówka w przebraniach. Nie chciałem iść ale Emily mnie namówiła, ponieważ nie chciała przepuścić zaproszeń, które gdzieś tam dostała. 
Po prawie trzech godzinach jazdy dotarliśmy na miejsce, tym razem nie było to kolosalny magazyn lecz zwykła chatka w głębi lasu. Od razu poczułem niepokój widząc bardzo puste otoczenie, zwykle w takich miejscach już kilometr przed stoją jacyś ludzie, którzy obserwują teren przed wizytą niechcianych gości.
Parker kiwnął głową na co wysiadłem z samochodu, ściskając w dłoni broń. Nagle oślepiło mnie mocne światło pochodzących z  reflektorów postawionych za chatą, zasłoniłem oczy ręką marszcząc brwi próbując coś widzieć. Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do silnego światła, opuściłem ramię i zauważyłem trzech mężczyzn idących w naszą stronę.
- Johnson! Jak przyjemnie tutaj, nikt by Cię nie znalazł. - Zaśmiał się Parker opierając o maskę samochodu po czym wyprostował się aby przywitać z łysym mężczyzną.
- Nowy przydupas? - Spytał oschłym głosem patrząc na mnie i splunął na co momentalnie zacisnąłem szczękę, spinając przy tym każdy mięsień w swoim ciele. Parker poklepał go po ramieniu z uśmiechem patrząc w moją stronę. -
- Nie, spokojnie. To Justin, jest bardzo bystry w tych sprawach, może nam dużo pomóc. -
- Oh czy to ten Justin? Justin Bieber, który przyłożył rękę do śmierci mojego ulubieńca? - Zaśmiał się podchodząc do mnie i poklepał mnie po ramieniu, chowając swoją broń na paskiem od spodni. Skinąłem głową patrząc uważnie na mężczyznę i pociągnąłem nosem nie rozluźniając uścisku na broni.
- Dobrze Cię mieć w swoich szeregach! Nigdy nie lubiłem tego gnoja, swoją drogą zawsze chciałem zrobić to osobiście ale po co brudzić sobie ręce? - Mruknął z uśmiechem na co dwaj jego podwładni zaśmiali się a ten tylko skarcił ich wzrokiem. Rozglądając się kątem oka zauważyłem jak trzymają oni dłonie na swoich spluwach, dodatkowo za domem postawiony był samochód, który na pewno nie był pusty. Johnson, bo tak się chyba nazywa, złapał za ciężką płachtę i zrzucił ją na ziemie. Widząc kilka dużych skrzynek, zaklaskał w dłonie uśmiechając się szeroko.
- Forsa! - Krzyknął z uśmiechem patrząc na nas, poprawiając swoją marynarkę.
Gdy tylko otworzył wszystkie skrzynki i zaczął przeglądać broń, coś poszło nie tak. Z jego twarzy zszedł uśmiech i zawitał gniew albo raczej rozwścieczenie, spojrzał najpierw na mnie a następnie na Parkera zaciskając szczękę tak mocno,że z łatwością mogłem policzyć żyły na jego twarzy.
- Żartujecie sobie ze mnie?! - Warknął ze złością wyciągając broń a następnie podszedł do nas, gdy tylko chciałem sprawdzić co jest nie tak z przesyłką, ogromny facet  złapał mnie za ramie i wykręcił je do tyłu, przez co wypuściłem swój karabin.
- Przecież wszytko jest tak jak ustalaliśmy, przywieźliśmy towar a teraz ty daj nam kasę. - Mruknął pewny siebie z uśmiechem Parker, Johnson uśmiechnął się kiwając głową na co odetchnąłem, obserwując całą sytuację z głowa praktycznie przyciśniętą do ziemi. Po chwili mężczyzna z całej siły uderzył Parkera, który wpadł na maskę samochodu krzywiąc się.
- Doskonale wiesz,że mnie nie wolno oszukiwać! Dlaczego trzy jebane skrzynki są puste? - Wrzasnął głosem przepełnionym jadem. Osobiście nie miałem szansy sprawdzić zawartości tych skrzynek ale Parker zapewniał mnie co w nich jest, niemożliwe jest aby ktoś tutaj próbował kogoś oszukać.
- To musi być jakaś pomyłka! Jestem pewny,że to się da jakoś wyjaśnić tylko nas puśćcie! - Syknął prostując się i splunął krwią a następnie złapał się za bolącą szczękę, wyrwałem się patrząc na wytatuowanego dryblasa, który nawet nie drgnął. Od razu zauważyłem,że są oni podporządkowani Johnsonowi, robią wszytko co mówi, nawet oddychają i mrugają za pozwoleniem. Najprościej mówiąc, chodzą jak w zegarku.
- A co tu wyjaśniać? Oszukałeś mnie i to kolejny raz a wiesz jak bardzo nie lubię oszustów. -
- Wiesz jak kończę z oszustami! - Syknął przyciskając głowę Parkera do maski furgonetki i przystawił broń do jego skroni na co zmarszczyłem brwi robiąc krok w przód. -
- Hej! Nikt Cię nie oszukał, w magazynie mamy tysiące takich pudeł, na pakę poszły te co nie trzeba. - Mruknąłem spokojnym głosem podchodząc bliżej jednak mężczyzna zamachnął się całej siły i uderzył mnie bronią w twarz. Gdy tylko upadłem na ziemię i zauważyłem jego skinięcie głową, od razu wiedziałem co się święci. Nie minęła nawet minuta a dwóch jego przydupasów dopadło mnie i zaczęło okładać po całym ciele. Próbowałem się bronić, jednak to nic nie dało bo byli ode mnie dwa razy więksi. Zakrywałem głowę rękoma kuląc się, czułem ból w każdej części ciała i dosłownie słyszałem odgłos moich łamanych żeber. Po chwili odpuścili, opadłem na brzuch próbując złapać oddech i splunąłem krwią.
- Następnym razem pójdziecie w ślady przyjaciela. - Johnson rzucił oschle patrząc na nas i wsiadł do swojego samochodu i odjechał zostawiając nas ledwo żyjących. Podniosłem się powoli i zachwiałem łapiąc za żebro po czym syknąłem czując ogromny ból, który przeszedł moje ciało gdy tylko zrobiłem jeden krok.
- Wstawaj. -Syknąłem przez zęby popychając Parkera nogą i oparłem się o maskę patrząc na chłopaka, który ledwo podnosi się do pozycji siedzącej. Wyjąłem telefon z kieszeni drżącą dłonią i zmrużyłem oczy próbując wyostrzyć wzrok po czym krzyknąłem z frustracji zauważając że nie ma zasięgu.
- Zabije Cię! - Splunąłem ze złością i otarłem krew z twarzy, łapiąc się za żebro. Cofam wszystkie słowa jakie wypowiedziałem o zaletach pracy z tym gnojkiem.
________________________________________________

IM BACK....((AGAIN))!!!!!!!!
Wiem,że nie było mnie tutaj bardzo długo i jak pisałam w notce informacyjnej nie mam na to żadnego wytłumaczenia! Lecz z ręką na sercu upewniam Was,że wracam! Postanowiłam wrócić i zakończyć swoją robotę, nie czułabym się dobrze, gdybym zostawiła to opowiadanie od tak przerwane, czułabym się też nie fair w stosunku do Was, a to przecież dzięki WAM tutaj jestem. Ze względu na szkołę nie mogę Wam obiecać,że rozdziały będą się pojawiały co tydzień jak kiedyś ale na pewno będą się pojawiać ona częściej niż z kilkumiesięczną przerwą. Mam nadzieję,że wybaczycie mi moją nieobecność i że nadal będziecie czytać moje opowiadanie, chciałabym wrócić do statystyk jakie były na tym blogu sprzed mojej przerwy. Wiem,że jesteście w stanie to zrobić! Dziękuję Wam za wytrwałość i wsparcie, jesteście najlepsi!!!

MINIMUM 5 KOMENTARZY ABY POJAWIŁ SIĘ NASTĘPNY ROZDZIAŁ!!! 

POKAŻCIE,ŻE TU NADAL JESTEŚCIE I KOMENTUJCIE!!!!!!! 

sobota, 17 października 2015

INFO!



Witam Was kochani bardzo serdecznie! Muszę przyznać z bólem serca,że bardzo zaniedbałam tego bloga i nie mam na to żadnego wytłumaczenia.Nie będę pisała,że miałam wiele spraw i brak czasu na cokolwiek bo wiem,że tak naprawdę to Was nie interesuje. Chciałam Wam powiedzieć,że nie zapomniałam o Fear. To opowiadanie jest jak moje dziecko więc chcę o nie dbać, już zawsze pozostanie w moim sercu ponieważ bardzo na mnie wpłynęło. Zaczęłam je i tak jak zaplanowałam chce to skończyć. Bądźcie gotowi na nowe rozdziały bo już powracam, mam nadzieję,że jeszcze ze mną jesteście. Dziękuję Wam za wszystko...

- Weronika "Shawty" xoxo 

DO NASTĘPNEGO!!! 

Ps. Czy byłby ktoś zainteresowany zrobieniem szablonu na tego bloga? Proszę odezwijcie się, liczę na Was! 

piątek, 12 czerwca 2015

2.1


*Emily's POV*

Dziś mija rok odkąd jestem oficjalnie z Justinem. Ostatnie wydarzenia związane z Luke'em były dla nas ogromną próbą, gdyby nie Justin nie wiem czy byłam jeszcze na tym świecie. Nie mogę uwierzyć,że na początku byłam do niego tak sceptycznie nastawiona. Mimo wszystkich trudności skończyłam liceum z wyróżnieniem, postanowiłam zrobić sobie roczną przerwę i poważnie zastanowić się w kwestii wyboru studiów. Pomiędzy mną a moim chłopakiem układa się naprawdę świetnie,chodzimy na romantyczne randki, spotykamy się w każdym możliwym momencie. To wspaniałe uczucie gdy nie musimy się ukrywać tylko możemy spokojnie leżeć na kanapie oglądając film i nie martwić się,że ktoś nas przyłapie. Tato na początku nie mógł się przyzwyczaić do mojego związku, jednak zauważyłam,że oboje zaczynają się dogadywać.
- Wyglądasz cudownie! - Pisnęła Kate z szerokim uśmiechem i zaklaskała w dłonie.
- Justin oszaleje gdy zobaczy Cię w tej sukience.- Dziewczyna zaczęła poprawiać mój strój  na co zachichotałam kręcąc głową.
- I tak ma być. - Oblizałam wargi z uśmiechem i założyłam kosmyk włosów za moje ucho przeglądając się w lustrze. Muszę przyznać,że postarałam się jeśli chodzi o wygląd na dzisiejszy wieczór. Prosta, długa czerwona sukienka z dużym rozcięciem na boku idealnie układała się na moim ciele dodatkowo odkryte plecy dodawały seksapilu i czerwone szpilki... to już strzał w dziesiątkę. Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi i uśmiechnęłam się pod nosem słysząc głos Justina. Spojrzałam na Kate i pocałowałam ją w policzek z uśmiechem po czym wytarłam kciukiem ślad po pomadce, który na nim zostawiłam.
- Mój książę już tu jest, dziękuję za pomoc. - Brunetka machnęła dłonią z uśmiechem udając najskromniejsza na świecie i zaśmiała się cicho.
- Nie ma za co kochana, służę pomocą. - Poprawiła ostatnie kosmyki moich włosów i klepnęła mnie w pośladek wypychając przy tym z pokoju. Między mną a Kate również się polepszyło, uważam,że nasza przyjaźń weszła zupełnie na inny etap. Jesteśmy ze sobą mocniej zżyte i jeszcze bardziej sobie ufamy. Nigdy nie narzekałam na kontakt jaki mam z moją najlepszą przyjaciółką ale teraz jest po prostu jeszcze lepiej.
Zeszłam na dół z uśmiechem i spojrzałam na moich chłopców rozmawiających o jakiś męskich rzeczach. Gdy tylko Justin mnie zauważył na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
- Moja piękna. - Mruknął z uśmiechem podchodząc do mnie i położył dłoń na moim biodrze całując w policzek.
- Podoba się? Bardzo się starałam. - Spytałam z uśmiechem na co chłopak zmierzył mnie wzrokiem i kiwnął głową drapiąc się po brodzie.
- No, dałaś radę. - Uderzyłam chłopaka lekko w ramie gdy oboje zaśmialiśmy się. Mężczyzna kiwnął głową z uśmiechem patrząc na nas. Gdy tylko pożegnaliśmy się ze wszystkimi wyszliśmy z domu. Justin postanowił zabrać mnie dzisiaj na romantyczną kolację, robi to co jakiś czas aby pokazać jaki jest szarmancki. Ale dzisiaj jest bardzo wyjątkowy wieczór, ponieważ to nasza rocznica. Mi to osobiście bardzo odpowiada ponieważ uwielbiam patrzeć jak się stara o nasz związek. Czasem nawet udawałam,że się na niego obrażam tylko po to aby wpadł na jakiś super pomysł jeśli chodzi o przeprosiny. Wiem,że nie powinnam tak robić ale po prostu uwielbiam być rozpieszczana. Szatyn przez całą drogę do restauracji gładził moje udo z uśmiechem, ani na chwilę nie zabrał ręki a mi to w żaden sposób nie przeszkadzało.
- To gdzie mnie dzisiaj zabierasz? - Uniosłam brew patrząc na chłopaka z uśmiechem. On również się postarał jeśli chodzi o wygląd, miał na sobie czarne luźniejsze spodnie, marynarkę oraz białą koszulę bez krawata, pozwolił sobie nawet na odpięcie kilku guzików i podwinięcie mankietów. Justin w wersji bad boya jest cholernie pociągający ale w wersji eleganckiego bad boya wygląda niczym Ryan Gosling,który gra w jakimś filmie dobrze usytuowanego faceta. Oczywiście moja wersja Ryana Goslinga jest o wiele lepsze i tak dziewczyny, on jest mój!
- Skarbie, jesteś bardzo ciekawska. Mówiłem Ci,że to niespodzianka a skoro to niespodzianka to nie mogę Ci powiedzieć, prawda? - Spojrzał na mnie z uśmiechem po czym stanął na światłach gładząc opuszkiem palca moją skórę. Przewróciłam oczami gdy nagle chłopak złapał moją szczękę i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Jęknęłam cicho odrywając się od niego i oblizałam wargi patrząc w jego oczy unosząc kącik ust do góry.
 - Uważaj na drogę. - Justin uśmiechnął się łobuzersko pod nosem a następnie nacisnął pedał gazu odjeżdżając z piskiem opon. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Gdy tylko wysiadłam z samochodu moim oczom ukazał się ogromny szyld jednej z najlepszej restauracji w mieście. Uśmiechnęłam się szeroko patrząc na Justina, który podszedł do mnie i objął moją talie składając przy tym pocałunek na moim czole.
- To nasza pierwsza rocznica, musimy ją spędzić w jakimś super miejscu. - Mruknął zachrypniętym głosem z uśmiechem patrząc na mnie uważnie. Stanęłam na palcach kładąc dłonie na jego ramionach  i złączyłam nasze czoła tak,że swobodnie mogłam patrzeć w jego czekoladowe oczy. Szatyn uśmiechnął się pod nosem i musnął delikatnie moją brodę. 
- Chodźmy. - Złapała moją dłoń a następnie pociągnął mnie do wejścia. Gdy tylko weszliśmy do środka zaparło mi dech w piersiach, całe pomieszczenie było idealnie oświetlone dzięki ekskluzywnym żyrandolom, wszystkie stoliki i krzesła zrobione z ciemnego drewna, uroku dodawało światło z zapalonych świec, które ustawione były na każdym stoliku. Każdy detal tego miejsca był idealnie przemyślany i wykonany. W tle było słychać melodię graną na fortepianie co bardzo umilało tutaj czas. Kelner zaprowadził nas do specjalnego stolika umieszczonego w rogu sali obok dużego okna, reszta miejsc była oddalona dzięki czemu mieliśmy sporo prywatności. 
- Pięknie tu. - Złapałam dłoń Justina z uśmiechem rozglądając się dookoła, chłopak przystawił moją dłoń do swoich ust i musnął czule jej wierzch. 
- Mówiłem,że spędzimy ten dzień w cudownym miejscu. - Szatyn sięgnął do kieszeni swojej marynarki nie puszczając mojej dłoni po czym zaczął coś w niej szukać. Po chwili postawił przede mną aksamitne, czerwone pudełeczko a gdy tylko je otworzył ujrzałam pierścionek z białego złota, który posiadał diamentowe oczko w kształcie korony. 
- Ohh Justin...- Szepnęłam z uśmiechem podnosząc pudełeczko i spojrzałam na chłopaka. 
- Spokojnie skarbie, jeszcze nie proszę Cię o rękę. Po prostu chcę abyś miała coś co będzie przypominało Ci,że jesteś moja. - Uśmiechnęłam się szerzej podnosząc się z krzesła i złączyłam nasze usta. 
- Dziękuję, jest piękny. - Szepnęłam przez pocałunek. Resztę wieczoru spędziliśmy w przyjemnej atmosferze. Bardzo dużo rozmawialiśmy i śmialiśmy się a gdy tylko zjedliśmy kolację pojechaliśmy do Justina. Chłopak bardzo postarał się i dopilnował aby cały ten dzień był idealny przez co nie mogę na nic narzekać. Po całym ciężkim roku w końcu wiem,że jestem u boku właściwego mężczyzny. I to jest chyba najważniejsze, świadomość,że ma się osobę, która zrobi dla Ciebie wszystko i która kocha Cię bezgranicznie....

_____________________

I'M BACKKKK!!!!!
Jejuś nawet nie wiecie jak bardzo tęskniłam... W sumie nawet nie wiem od czego teraz zacząć, a więc postanowiłam pisać drugą część Fear. Bardzo się zżyłam z tym opowiadaniem jak i również z Wami. 
Mam nadzieję,że ta część również Wam przypadnie do gustu a może i nawet bardziej. 
Piszcie co sądzicie, polecajcie, dawajcie własne pomysły!!!




Do następnego!!!! xoxo 

niedziela, 10 maja 2015

SOON



niedziela, 8 marca 2015

DZIĘKUJĘ!


*

Chciałabym podziękować wszystkim, którzy byli ze mną przez ten rok. Towarzyszyliście mi w tej wspaniałej podróży i nie wiem jak Wam za to dziękować. Opowiadanie "Fear" wiele zmieniło w moim życiu jak i w mojej osobie, dzięki pisaniu tutaj bardzo się rozwinęłam. Ostatnio przeczytałam całe to opowiadanie od samego początku i zauważyłam,że z każdym rozdziałem pisałam coraz lepiej a to wszystko dzięki WAM! To Wy chcieliście abym publikowała, wspieraliście mnie. Komentarzy pojawiało się bardzo mało jednak to nie szkodzi bo  wiem,że są osoby, które bardzo chętnie czytają to ff. Jak wiecie postanowiłam pisać kolejną część "Fear" i mam nadzieję,że również będziecie tam ze mną. Nie zapomnijcie,że piszę dla WAS! Gdyby nie Wy nie byłoby mnie tu teraz, nie odważyłabym się znów publikować po tak długiej przerwie. Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję, jesteście najwspanialsi. Kocham Was! 

- Weronika "Shawty" xoxo


28


*Emily's Pov*

Nadszedł długo wyczekiwany dzień w życiu mojego ojca, bankiet na którym ma zostać oficjalnie uhonorowany.  Jestem z niego bardzo dumna ale przez te wszystkie lata poświęcał się praktycznie tylko pracy więc straciliśmy wiele wspólnych chwil do bycia razem. Nie mam ochoty iść na ten bankiet ale zrobię to tylko dla taty, ponieważ wiem,że bardzo chcę abym tam była. Z Justinem już nie rozmawiałam na ten temat i nawet nie wiem co planuje. Mam nadzieje,że to nic głupiego. Poprawiłam kosmyki włosów wystające z mojego koka i uśmiechnęłam się na swój widok. Kate pomogła wybrać mi piękną, białą sukienkę, która jest idealnie dopasowana do mojego ciała.
- Pięknie wyglądasz, Emi.- Mruknął tata patrząc na mnie z uśmiechem. Spojrzałam na mężczyznę w lustrze i posłałam mu uśmiech.
- Dziękuję, tato. - Ojciec skinął głową wyciągając dłonie z kieszeni swoich spodni i podrapał się po brodzie.
- Wychodzimy za pięć minut. - Gdy mężczyzna wyszedł z pokoju usłyszałam dźwięk mojego telefonu, gdy tylko sięgnęłam po niego do mojej torebki i odczytałam smsa na moją twarz wkradł się uśmiech.

"Nie ważne co się stanie, będę przy Tobie, maleńka." 

Schowałam komórkę do kopertówki a następnie wyszłam z pokoju gasząc światła. Droga na bankiet minęła bardzo szybko, ponieważ impreza odbywa się kilka przecznic dalej. Przez całą podróż czułam wewnątrz pewien niepokój, miałam przeczucie jakby miało stać się coś złego. Gdy tylko wysiadłam z samochodu zaczęłam się rozglądać za Justinem, jednak nigdzie go nie było.Westchnęłam cicho poprawiając materiał sukienki i ruszyłam za ojcem w stronę wejścia. 

* Justin's POV* 

Wysiadłem z samochodu poprawiając marynarkę i rozejrzałem się oblizując wargi. Kręciło się tu pełno sportowych samochodów i napakowanych kolesi w drogich garniturach. Westchnąłem ciężko i spojrzałem na Tylera, który stał opart o maskę samochodu rozglądając się. Nie mam nic przeciwko sportowym autom i drogim błyskotkom jednak nienawidzę gdy ktoś chwali się tym, zwłaszcza przed osobami, które mogą pomarzyć tylko o takich rzeczach. 
- Jesteście gotowi? Miejce oczy dookoła głowy, jeśli zauważycie coś podejrzanego od razu macie mi o tym powiedzieć. - Mruknąłem patrząc uważnie na chłopaków, Ci tylko skinęli głowami i ruszyli za mną do wejścia. Podchodząc do drzwi wyjąłem swoje zaproszenie z wewnętrznej kieszeni marynarki i pokazałem je ochroniarzowi. Gdy byłem już w środku moje oczy od razu przeniosły się na piękną Emily, która stała obok stolika z ogromnym bukietem róż a obok niej chłopak, który się do niej przystawiał. Podszedłem powoli do dziewczyny i objąłem ją w tali składając przy tym pocałunek na jej szyi z uśmiechem. Szatynka zachichotała cicho patrząc na mnie przez ramie. Wyjąłem jedną różę z wazonu podając ją Emi z uśmiechem.
- Piękna róża dla najpiękniejszej pani na świecie.- Wychrypiałem do jej ucha, dziewczyna odwróciła się w moją stronę i objęła moją szyje ramionami z uśmiechem patrząc przy tym w moje oczy. 
- Tęskniłam. - Złączyłem nasze usta w czułym pocałunku i spojrzałem kątem oka na chłopaka, który odszedł speszony. 
- Co to za frajer? - Zaśmiałem się w usta Emily na co ta zachichotała kręcąc głową. Nie lubię gdy jakiś facet kręci się obok mojej pani, mam wtedy ochotę skopać mu dupę. Jestem bardzo zazdrosny jeśli chodzi o Emi, chcę aby każdy wiedział,że jest moja. 
- To Paul, bardzo miły. - Pocałowała mnie z uśmiechem na co złapałem jej dłoń i zaprowadziłem na parkiet. Czasem bardzo trudno jest znaleźć we mnie duszę romantyka ale na moją korzyść leciała teraz wolna, miłosna piosenka więc dlaczego miałbym nie skorzystać? Położyłem wolną rękę na biodrze Emily a kciukiem drugiej gładziłem jej dłoń. Dziewczyna oparła głowę o moje ramie poruszając się wolno w rytm muzyki, uśmiechnąłem się pod nosem zanurzając czubek nosa w jej pachnące kwiatami włosy.
- Dzisiaj wyglądasz zjawiskowo, jesteś tutaj najpiękniejsza. - Szepnąłem z uśmiechem, szatynka spojrzała na mnie spod rzęs swoimi niebieskimi oczami i złożyła pocałunek na mojej szczęce. 
- Dziękuję Justin, za wszystko. - Mruknęła cicho z uśmiechem prostując się i ujęła moją twarz w dłonie po czym złączyła nasze czoła. Dzięki szpilkom, które ma dziś na sobie jest nieco wyższa więc zrobiła to z łatwością. Uśmiechnąłem się patrząc w jej oczy i złączyłem nasze usta. Całowaliśmy się aż utwór dobiegł końca, oderwaliśmy się od siebie zdyszani a na naszych twarzach pojawił się szeroki uśmiech. Podniosłem wzrok i spojrzałem na Parkera stojącego na balkonie, który kiwnął głową patrząc na mnie. Na sali jest pełno moich chłopaków i mojego nowego wspólnika. Jesteśmy doskonale przygotowani na wizytę Luke'a, mamy świetny plan, który nie może się nie udać. Westchnąłem cicho i spojrzałem na Emi ze smutkiem gładząc jej policzek kciukiem. 
- Skarbie musisz być teraz bardzo uważna i gdy dam Ci znać musisz pójść z Tylerem, dobrze? On zabierze Cię w bezpieczne miejsce. - Szatynka kiwnęła głową zagryzając wargę na co pocałowałem ją w czoło a po chwili usłyszałem za sobą głos Toma. 
- A Ty co tutaj robisz? Nie zrozumiałeś mojego zakazu. - Warknął zbliżając się i złapał mnie za ramie odciągając od Emily, odwróciłem się w jego stronę zaciskając szczękę i odepchnąłem go lekko marszcząc brwi. 
- Zrozumiałem jednak ja nigdzie się nie wybieram. - Syknąłem przez zęby patrząc ze złością na mężczyznę i zacisnąłem pięść. Tom prychnął rozglądając się z cwaniackim uśmiechem. 
- Mogę Cię zniszczyć Bieber, rozumiesz? Masz wybór..- Warknął przybliżając się tak,że dzieliło nas tylko kilka centymetrów.
- Albo zostawisz moją córkę w spokoju albo Twoje życie jest skończone i resztę spędzisz za kratkami. Dopilnuje aby było to pudło a zaostrzonym rygorze. - Nagle pomiędzy nami znalazł się Tyler, który patrzył raz na mnie raz na Toma i westchnął ciężko. 
- On jest jedyną osobą, która może ją ochronić więc niech pan trochę zluzuje. Nie robią nic złego, kochają się więc dlaczego jest pan tak bardzo przeciwny temu związkowi? Emily przez to cierpi, nie widzi pan? - Spytał marszcząc brwi, mężczyzna westchnął cicho i spojrzał na dziewczynę. Szatynka przełknęła ślinę i zagryzła wargę patrząc na swojego ojca. 
- Dzieciaku, Ty nie rozumiesz. Nie wiesz kim on tak naprawdę jest, ja tak. - 
- Znam go lepiej niż pan. Justin to najlepszy facet jakiego w życiu poznałem, nie ma bardziej lojalnej osoby od niego. Jest jak brat, który wskoczyłby za mną w ogień. I ja robię to samo dla niego właśnie w tym momencie. - Przyłożyłem dłoń do serca z uśmiechem patrząc na chłopaka. 
- O bracie, to było wzruszające. - Poklepałem bruneta po plecach z uśmiechem i przybiłem z nim żółwika. W pewnym momencie główne drzwi otworzyły się i stanął w nich Luke a obok niego kilku chłopaków z bronią w dłoni. Szatyn spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem i powoli ruszył w moim kierunku rozglądając się przy tym. Spojrzałem na Emily i pocałowałem ja czule po czym kazałem Tylerowi ją stąd zabrać. Nie chcę aby była świadkiem tego wszystkiego, wiem,że przeszła już bardzo wiele ale nie jestem do końca pewny co może się dziś wydarzyć więc wolę nie ryzykować. 
- Williams..- Wymamrotał Tom zaciskając szczękę. Luke zaśmiał się głośno podchodząc do nas i pokręcił głową z uśmiechem biorąc ze stołu kieliszek z szampanem po czym napił się. 
- Możemy świętować moje zwycięstwo..Swoją drogą Justin, nie sądziłem,że Cię tu spotkam. - 
- To koniec Luke. - Mruknąłem zaciskając pięści, chłopak oparł się biodrem o stół i uniósł brwi patrząc na mnie z uśmiechem. 
- Masz racje Justin, to twój koniec. Żałuję tylko,że nie mogłem najpierw dostać tej twojej dziuni. - Wymierzyłem chłopakowi mocny cios prosto w szczękę, szatyn zgiął się łapiąc za bolące miejsce i splunął krwią po czym spojrzał na mnie ze złością. Nie minęło nawet kilka sekund a już skoczyliśmy sobie do gardeł. Wszyscy goście stali jak osłupieni przyglądając się całej sytuacji, na sali panowała kompletna cisza przez co słychać było kolejne wymierzone ciosy. Mimo zapełnionego pomieszczenia przez wyszkolonych policjantów żaden z nich nie ruszył się aby zakończyć awanturę, pewnie dlatego,że wokół nich stało kilkunastu chłopaków uzbrojonych w lepsze zabawki od nich.Oni nigdy w życiu na własne oczy nie widzieli takiej broni.  Nagle dostałem kolejny, mocny cios w szczękę przez co upadłem na podłogę marszcząc brwi. Skuliłem się zaciskając szczękę podczas gdy  Luke zadał mi kilka mocnych ciosów w brzuch i odsunął się dysząc. Po chwili usłyszałem krzyk Emily, powoli podniosłem głowę rozglądając się i zobaczyłem Em szarpiącą się z wysokim mężczyzną,który ciągnął ją w naszym kierunku. Blondyn popchnął ją z uśmiechem w stronę Luke'a i założył ręce na klatce piersiowej. Luke objął dziewczynę ramieniem z uśmiechem i pocałował ja w skroń przystawiając przy tym pistolet do jej głowy.  Emi zaczęła szlochać patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. 
- Błagam Cię nie rób tego. - Wychrypiałem podnosząc się powoli i syknąłem czując ból w całym ciele. 
- Zabij mnie ale nie Emily. Ona na to nie zasługuje i nie ma z tym nic wspólnego. To jest sprawa pomiędzy mną a Tobą. - Mruknąłem unosząc dłonie i zacisnąłem szczękę a następnie spojrzałem na dziewczynę najbardziej łagodnym wzrokiem jakim mogłem w tamtej chwili. Emily to najważniejsza osoba w moim życiu i jestem w stanie oddać za nią życie. Gdybym ją stracił mój świat przestałby istnieć. Tak bardzo kocham tą dziewczynę,że jestem w stanie zrobić dla niej wszystko. Nasza miłość jest wyjątkowa i wiem,że przetrwa każda burzę jaka pojawi się na naszej drodze. Dzięki Em chcę się zmienić, chcę stać się dobrym człowiekiem. Robię to wszystko dla niej aby była ze mnie dumna, aby mogła być ze mnie dumna. 
- Masz racje Bieber ale jeśli ją zabiję zemsta będzie jeszcze lepsza. - Zaśmiał się przyciągając ją bliżej siebie na co pisnęła a kolejne łzy spływały po jej policzkach. Nagle rozległ się strzał...Ciało Luke'a bezwładnie opadło na ziemie wokół którego po chwili pojawiła się ogromna kałuża krwi. Emily podbiegła do mnie i wtuliła się mocno w moją klatkę piersiową szlochając. 
- Shh...- Szepnąłem gładząc jej włosy i spojrzałem na balkon na którym stał jeden z ludzi Parkera i uśmiechnął się pod nosem patrząc na mnie. Jeden z najlepszych strzelców jakich znam, nigdy nie pudłuje. Chłopak szybko pozbierał swoje rzeczy i zniknął tak aby nikt go nie zauważył. 
Przytuliłem mocno szatynkę do siebie starając się stać tak aby nie widziała krwi. Spojrzałem na Toma i pocałowałem Emily w czubek głowy gdy tuliła się do mojej piersi. 
- Zabierz ją stąd,ja się wszystkim zajmę. - Mruknął mężczyzna patrząc na mnie, kiwnąłem głową biorąc dziewczynę na ręce i ruszyłem z nią w stronę drzwi. Gdy wyszliśmy na zewnątrz spojrzałem na jej zaczerwienioną i lekko spuchniętą twarz, tusz do rzęs był rozmazany a oczy nadal mokre jednak już nie płakała. 
- Kocham Cię najbardziej na świecie Emily. - Szepnąłem całując jej czoło i ruszyłem w stronę mojego samochodu. 
- Ja Ciebie też, Justin.- Mruknęła cicho tuląc się mocno do mojej klatki piersiowej. 

____________________________________

TO KONIEC!!!
A więc to ostatni rozdział Fear...Ten rozdział pisałam bardzo długo ponieważ chciałam aby wyszedł naprawdę dobry i wydaje mi się,że mi się udało. Naprawdę mam łzy w oczach gdy to piszę po tak bardzo zżyłam się z bohaterami i Wami. Ale to nie do końca koniec...już niedługo wracam do Was z drugą częścią Fear w której będzie działo się o wiele więcej!

Ps. Chcecie aby druga część była pisana na tym blogu czy mam założyć nowego? 
Proszę odpowiedzcie bo to bardzo ważne! xoxo