*Emily's Pov*
Nadszedł długo wyczekiwany dzień w życiu mojego ojca, bankiet na którym ma zostać oficjalnie uhonorowany. Jestem z niego bardzo dumna ale przez te wszystkie lata poświęcał się praktycznie tylko pracy więc straciliśmy wiele wspólnych chwil do bycia razem. Nie mam ochoty iść na ten bankiet ale zrobię to tylko dla taty, ponieważ wiem,że bardzo chcę abym tam była. Z Justinem już nie rozmawiałam na ten temat i nawet nie wiem co planuje. Mam nadzieje,że to nic głupiego. Poprawiłam kosmyki włosów wystające z mojego koka i uśmiechnęłam się na swój widok. Kate pomogła wybrać mi piękną, białą sukienkę, która jest idealnie dopasowana do mojego ciała.
- Pięknie wyglądasz, Emi.- Mruknął tata patrząc na mnie z uśmiechem. Spojrzałam na mężczyznę w lustrze i posłałam mu uśmiech.
- Dziękuję, tato. - Ojciec skinął głową wyciągając dłonie z kieszeni swoich spodni i podrapał się po brodzie.
- Wychodzimy za pięć minut. - Gdy mężczyzna wyszedł z pokoju usłyszałam dźwięk mojego telefonu, gdy tylko sięgnęłam po niego do mojej torebki i odczytałam smsa na moją twarz wkradł się uśmiech.
"Nie ważne co się stanie, będę przy Tobie, maleńka."
Schowałam komórkę do kopertówki a następnie wyszłam z pokoju gasząc światła. Droga na bankiet minęła bardzo szybko, ponieważ impreza odbywa się kilka przecznic dalej. Przez całą podróż czułam wewnątrz pewien niepokój, miałam przeczucie jakby miało stać się coś złego. Gdy tylko wysiadłam z samochodu zaczęłam się rozglądać za Justinem, jednak nigdzie go nie było.Westchnęłam cicho poprawiając materiał sukienki i ruszyłam za ojcem w stronę wejścia.
* Justin's POV*
Wysiadłem z samochodu poprawiając marynarkę i rozejrzałem się oblizując wargi. Kręciło się tu pełno sportowych samochodów i napakowanych kolesi w drogich garniturach. Westchnąłem ciężko i spojrzałem na Tylera, który stał opart o maskę samochodu rozglądając się. Nie mam nic przeciwko sportowym autom i drogim błyskotkom jednak nienawidzę gdy ktoś chwali się tym, zwłaszcza przed osobami, które mogą pomarzyć tylko o takich rzeczach.
- Jesteście gotowi? Miejce oczy dookoła głowy, jeśli zauważycie coś podejrzanego od razu macie mi o tym powiedzieć. - Mruknąłem patrząc uważnie na chłopaków, Ci tylko skinęli głowami i ruszyli za mną do wejścia. Podchodząc do drzwi wyjąłem swoje zaproszenie z wewnętrznej kieszeni marynarki i pokazałem je ochroniarzowi. Gdy byłem już w środku moje oczy od razu przeniosły się na piękną Emily, która stała obok stolika z ogromnym bukietem róż a obok niej chłopak, który się do niej przystawiał. Podszedłem powoli do dziewczyny i objąłem ją w tali składając przy tym pocałunek na jej szyi z uśmiechem. Szatynka zachichotała cicho patrząc na mnie przez ramie. Wyjąłem jedną różę z wazonu podając ją Emi z uśmiechem.
- Piękna róża dla najpiękniejszej pani na świecie.- Wychrypiałem do jej ucha, dziewczyna odwróciła się w moją stronę i objęła moją szyje ramionami z uśmiechem patrząc przy tym w moje oczy.
- Tęskniłam. - Złączyłem nasze usta w czułym pocałunku i spojrzałem kątem oka na chłopaka, który odszedł speszony.
- Co to za frajer? - Zaśmiałem się w usta Emily na co ta zachichotała kręcąc głową. Nie lubię gdy jakiś facet kręci się obok mojej pani, mam wtedy ochotę skopać mu dupę. Jestem bardzo zazdrosny jeśli chodzi o Emi, chcę aby każdy wiedział,że jest moja.
- To Paul, bardzo miły. - Pocałowała mnie z uśmiechem na co złapałem jej dłoń i zaprowadziłem na parkiet. Czasem bardzo trudno jest znaleźć we mnie duszę romantyka ale na moją korzyść leciała teraz wolna, miłosna piosenka więc dlaczego miałbym nie skorzystać? Położyłem wolną rękę na biodrze Emily a kciukiem drugiej gładziłem jej dłoń. Dziewczyna oparła głowę o moje ramie poruszając się wolno w rytm muzyki, uśmiechnąłem się pod nosem zanurzając czubek nosa w jej pachnące kwiatami włosy.
- Dzisiaj wyglądasz zjawiskowo, jesteś tutaj najpiękniejsza. - Szepnąłem z uśmiechem, szatynka spojrzała na mnie spod rzęs swoimi niebieskimi oczami i złożyła pocałunek na mojej szczęce.
- Dziękuję Justin, za wszystko. - Mruknęła cicho z uśmiechem prostując się i ujęła moją twarz w dłonie po czym złączyła nasze czoła. Dzięki szpilkom, które ma dziś na sobie jest nieco wyższa więc zrobiła to z łatwością. Uśmiechnąłem się patrząc w jej oczy i złączyłem nasze usta. Całowaliśmy się aż utwór dobiegł końca, oderwaliśmy się od siebie zdyszani a na naszych twarzach pojawił się szeroki uśmiech. Podniosłem wzrok i spojrzałem na Parkera stojącego na balkonie, który kiwnął głową patrząc na mnie. Na sali jest pełno moich chłopaków i mojego nowego wspólnika. Jesteśmy doskonale przygotowani na wizytę Luke'a, mamy świetny plan, który nie może się nie udać. Westchnąłem cicho i spojrzałem na Emi ze smutkiem gładząc jej policzek kciukiem.
- Skarbie musisz być teraz bardzo uważna i gdy dam Ci znać musisz pójść z Tylerem, dobrze? On zabierze Cię w bezpieczne miejsce. - Szatynka kiwnęła głową zagryzając wargę na co pocałowałem ją w czoło a po chwili usłyszałem za sobą głos Toma.
- A Ty co tutaj robisz? Nie zrozumiałeś mojego zakazu. - Warknął zbliżając się i złapał mnie za ramie odciągając od Emily, odwróciłem się w jego stronę zaciskając szczękę i odepchnąłem go lekko marszcząc brwi.
- Zrozumiałem jednak ja nigdzie się nie wybieram. - Syknąłem przez zęby patrząc ze złością na mężczyznę i zacisnąłem pięść. Tom prychnął rozglądając się z cwaniackim uśmiechem.
- Mogę Cię zniszczyć Bieber, rozumiesz? Masz wybór..- Warknął przybliżając się tak,że dzieliło nas tylko kilka centymetrów.
- Albo zostawisz moją córkę w spokoju albo Twoje życie jest skończone i resztę spędzisz za kratkami. Dopilnuje aby było to pudło a zaostrzonym rygorze. - Nagle pomiędzy nami znalazł się Tyler, który patrzył raz na mnie raz na Toma i westchnął ciężko.
- On jest jedyną osobą, która może ją ochronić więc niech pan trochę zluzuje. Nie robią nic złego, kochają się więc dlaczego jest pan tak bardzo przeciwny temu związkowi? Emily przez to cierpi, nie widzi pan? - Spytał marszcząc brwi, mężczyzna westchnął cicho i spojrzał na dziewczynę. Szatynka przełknęła ślinę i zagryzła wargę patrząc na swojego ojca.
- Dzieciaku, Ty nie rozumiesz. Nie wiesz kim on tak naprawdę jest, ja tak. -
- Znam go lepiej niż pan. Justin to najlepszy facet jakiego w życiu poznałem, nie ma bardziej lojalnej osoby od niego. Jest jak brat, który wskoczyłby za mną w ogień. I ja robię to samo dla niego właśnie w tym momencie. - Przyłożyłem dłoń do serca z uśmiechem patrząc na chłopaka.
- O bracie, to było wzruszające. - Poklepałem bruneta po plecach z uśmiechem i przybiłem z nim żółwika. W pewnym momencie główne drzwi otworzyły się i stanął w nich Luke a obok niego kilku chłopaków z bronią w dłoni. Szatyn spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem i powoli ruszył w moim kierunku rozglądając się przy tym. Spojrzałem na Emily i pocałowałem ja czule po czym kazałem Tylerowi ją stąd zabrać. Nie chcę aby była świadkiem tego wszystkiego, wiem,że przeszła już bardzo wiele ale nie jestem do końca pewny co może się dziś wydarzyć więc wolę nie ryzykować.
- Williams..- Wymamrotał Tom zaciskając szczękę. Luke zaśmiał się głośno podchodząc do nas i pokręcił głową z uśmiechem biorąc ze stołu kieliszek z szampanem po czym napił się.
- Możemy świętować moje zwycięstwo..Swoją drogą Justin, nie sądziłem,że Cię tu spotkam. -
- To koniec Luke. - Mruknąłem zaciskając pięści, chłopak oparł się biodrem o stół i uniósł brwi patrząc na mnie z uśmiechem.
- Masz racje Justin, to twój koniec. Żałuję tylko,że nie mogłem najpierw dostać tej twojej dziuni. - Wymierzyłem chłopakowi mocny cios prosto w szczękę, szatyn zgiął się łapiąc za bolące miejsce i splunął krwią po czym spojrzał na mnie ze złością. Nie minęło nawet kilka sekund a już skoczyliśmy sobie do gardeł. Wszyscy goście stali jak osłupieni przyglądając się całej sytuacji, na sali panowała kompletna cisza przez co słychać było kolejne wymierzone ciosy. Mimo zapełnionego pomieszczenia przez wyszkolonych policjantów żaden z nich nie ruszył się aby zakończyć awanturę, pewnie dlatego,że wokół nich stało kilkunastu chłopaków uzbrojonych w lepsze zabawki od nich.Oni nigdy w życiu na własne oczy nie widzieli takiej broni. Nagle dostałem kolejny, mocny cios w szczękę przez co upadłem na podłogę marszcząc brwi. Skuliłem się zaciskając szczękę podczas gdy Luke zadał mi kilka mocnych ciosów w brzuch i odsunął się dysząc. Po chwili usłyszałem krzyk Emily, powoli podniosłem głowę rozglądając się i zobaczyłem Em szarpiącą się z wysokim mężczyzną,który ciągnął ją w naszym kierunku. Blondyn popchnął ją z uśmiechem w stronę Luke'a i założył ręce na klatce piersiowej. Luke objął dziewczynę ramieniem z uśmiechem i pocałował ja w skroń przystawiając przy tym pistolet do jej głowy. Emi zaczęła szlochać patrząc na mnie błagalnym wzrokiem.
- Błagam Cię nie rób tego. - Wychrypiałem podnosząc się powoli i syknąłem czując ból w całym ciele.
- Zabij mnie ale nie Emily. Ona na to nie zasługuje i nie ma z tym nic wspólnego. To jest sprawa pomiędzy mną a Tobą. - Mruknąłem unosząc dłonie i zacisnąłem szczękę a następnie spojrzałem na dziewczynę najbardziej łagodnym wzrokiem jakim mogłem w tamtej chwili. Emily to najważniejsza osoba w moim życiu i jestem w stanie oddać za nią życie. Gdybym ją stracił mój świat przestałby istnieć. Tak bardzo kocham tą dziewczynę,że jestem w stanie zrobić dla niej wszystko. Nasza miłość jest wyjątkowa i wiem,że przetrwa każda burzę jaka pojawi się na naszej drodze. Dzięki Em chcę się zmienić, chcę stać się dobrym człowiekiem. Robię to wszystko dla niej aby była ze mnie dumna, aby mogła być ze mnie dumna.
- Masz racje Bieber ale jeśli ją zabiję zemsta będzie jeszcze lepsza. - Zaśmiał się przyciągając ją bliżej siebie na co pisnęła a kolejne łzy spływały po jej policzkach. Nagle rozległ się strzał...Ciało Luke'a bezwładnie opadło na ziemie wokół którego po chwili pojawiła się ogromna kałuża krwi. Emily podbiegła do mnie i wtuliła się mocno w moją klatkę piersiową szlochając.
- Shh...- Szepnąłem gładząc jej włosy i spojrzałem na balkon na którym stał jeden z ludzi Parkera i uśmiechnął się pod nosem patrząc na mnie. Jeden z najlepszych strzelców jakich znam, nigdy nie pudłuje. Chłopak szybko pozbierał swoje rzeczy i zniknął tak aby nikt go nie zauważył.
Przytuliłem mocno szatynkę do siebie starając się stać tak aby nie widziała krwi. Spojrzałem na Toma i pocałowałem Emily w czubek głowy gdy tuliła się do mojej piersi.
- Zabierz ją stąd,ja się wszystkim zajmę. - Mruknął mężczyzna patrząc na mnie, kiwnąłem głową biorąc dziewczynę na ręce i ruszyłem z nią w stronę drzwi. Gdy wyszliśmy na zewnątrz spojrzałem na jej zaczerwienioną i lekko spuchniętą twarz, tusz do rzęs był rozmazany a oczy nadal mokre jednak już nie płakała.
- Kocham Cię najbardziej na świecie Emily. - Szepnąłem całując jej czoło i ruszyłem w stronę mojego samochodu.
- Ja Ciebie też, Justin.- Mruknęła cicho tuląc się mocno do mojej klatki piersiowej.
____________________________________
TO KONIEC!!!
A więc to ostatni rozdział Fear...Ten rozdział pisałam bardzo długo ponieważ chciałam aby wyszedł naprawdę dobry i wydaje mi się,że mi się udało. Naprawdę mam łzy w oczach gdy to piszę po tak bardzo zżyłam się z bohaterami i Wami. Ale to nie do końca koniec...już niedługo wracam do Was z drugą częścią Fear w której będzie działo się o wiele więcej!
Ps. Chcecie aby druga część była pisana na tym blogu czy mam założyć nowego?
Proszę odpowiedzcie bo to bardzo ważne! xoxo
*płaczę* ten blog był świetny
OdpowiedzUsuńNie mogę uwieżyć że to już koniec :'(
Kocham to opowiadanie <3
A co do drugiej części zostań tutaj :)
Po co tracić czas na robienie nowego bloga i szablonu?? Najlepiej będzie zostać tutaj :)
Cudowny ! :)
OdpowiedzUsuńO boze:))))) kocham cie,mozesz pisac tutaj
OdpowiedzUsuńJaki cudowny
OdpowiedzUsuńNieeeeee!!! Nie wieże że to już koniec. Kocham ten blog. Masz wielki talent i nawet nie wiesz jak cieszę się na drugą część.
OdpowiedzUsuńWedług mnie możesz pisać dalsze rozdział na tym blogu.
Dopiero co tu trafiłam - genialne!!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie, na nowe opowiadanie "heartless"
http://hopelessdreamalmostlover.blogspot.com/
xx
H
Dzisiaj wszytko przeczytałam i podoba mi sie :)
OdpowiedzUsuń