*Emily's POV*
Nie rozmawiałam z Justinem od kilku dni, próbowałam się z nim skontaktować jednak on jakby celowo nie odbierał ode mnie telefonu. Przez to wszystko czuję się przygnębiona, sytuacja w domu jest bardzo napięta a tato jest na mnie zdecydowanie bardzo zły. Całymi dniami siedzę sama w pokoju ponieważ nie chcę mu w jakiś sposób podpaść. Dzisiaj postanowiłam spotkać się z Justinem, należą mi się jakieś wyjaśnienia w sprawie jego kłótni z moim ojcem. W końcu właśnie od tego momentu ze mną nie rozmawia. Westchnęłam cicho zaciskając dłoń na pasku od torby i zagryzłam wargę idąc w stronę bloku chłopaka, weszłam do środka i szybkim krokiem weszłam na trzecie piętro znajdując się od razu pod drzwiami Justina. Ze środka dobiegała muzyka i głośna rozmowa kilku osób przez co domyśliłam się,że jest w domu. Zapukałam kilkakrotnie i zaczęłam wpatrywać się w ziemie tupiąc nogą gdy nagle przede mną stanęła dobrze znana mi blondynka. Szczerze? Bardzo zdziwiła mnie jej obecność tutaj skoro Justin powiedział,że przestanie się z nią spotykać.
- Jest Justin? - Spytałam cicho i zagryzłam nerwowo wargę, dziewczyna odwróciła się na pięcie kiwając głową na znak abym weszła i ruszyła w stronę salonu poruszając z gracją biodrami. Rozejrzałam się po pomieszczeniu stojąc w nim zaledwie tylko jednym krokiem i spojrzałam na Justina, który wyłonił się zza ściany a na mojej twarzy od razu pojawił się uśmiech. Nie mogłam powiedzieć tego samego o Justinie, na jego twarzy bardzo dobrze widoczny był grymas.
- Hej. - Mruknął patrząc na mnie i oparł się ramieniem o ścianę patrząc na mnie uważnie.
- Hej. - Powiedziałam cicho patrząc w jego oczy, które w tym momencie były puste. Spuściłam wzrok zakłopotana i pociągnęłam nosem wpatrując się w swoje czarne buty, które były mokre na samych czubkach przez deszcz.
- Chciałam z Tobą porozmawiać, nie odzywałeś się przez kilka dni. Martwiłm się - Wymamrotałam zakładając kosmyk włosów za ucho, chłopak podszedł do mnie łapiąc mnie za łokieć i pociągnął do swojej sypialni. Doskonale wiedziałam,że to jego pokój ponieważ byłam tutaj kilkakrotnie. Nic się tu nie zmieniło od mojego ostatniego pobytu, kupka nieposkładanych i zakładam,że brudnych ubrań leżała w tym samym miejscu a kilka kubków i miliony papierków leżały na biurku stojącym pod samym oknem.
- O czym chciałaś rozmawiać?-Spytał odrzucając kawałek kołdry na bok i usiadł na skraju łózka patrząc na mnie. Tak bardzo nie potrafiłam rozszyfrować tego człowieka, nie ważne jak bardzo bym się starała nigdy mi się to nie udaje. Jeszcze przed chwilą widziałam,że był niezadowolony a teraz jego twarz jest totalnie bez wyrazu a ciało rozluźnione. Przełknęłam ślinę lustrując chłopaka wzrokiem, jego czerwona, flanelowa koszula była zapięta pod samą szyję a włosy były niestarannie ułożone co dodawało mu większego uroku.
- O nas. - Szepnęłam przysuwając do siebie krzesło, które stało przy biurku i ściągnęłam z jego oparcia białą podkoszulkę po czym usiadłam na nim. Usłyszałam głośne westchnięcie na co zmarszczyłam brwi. I tak właśnie jest w związkach, nigdy nie wiesz co czeka Cię danego dnia. Jednego może być cudownie i romantycznie a następnego możesz zastanawiać się czy istnieje coś takiego jak Twój związek.
- Przepraszam Emily ale zrozumiałem,że to nie ma sensu. Chciałem się do Ciebie zbliżyć, zmienić dla Ciebie ale nic z tego. Nie chcę Cie krzywdzić co nie oznacza,że nie chcę Cie już dłużej chronić. Nadal pragnę odegrać się na Luke'u jednak nasze stosunki muszą się zakończyć. - Powiedział wpatrując się w swoje dłonie, podniosłam wzrok marszcząc brwi a do moich oczu napłynęły łzy. Nie dowierzałam w to co właśnie usłyszałam, chłopak, który mówił mi kilka dni temu,że jestem dla niego najważniejsza teraz informuje mnie,że to koniec bo to nie ma sensu. Moje serce w jednej chwili złamało się na miliony kawałków, tego właśnie się bałam, stracić po raz kolejny jedną z najważniejszych osób w życiu.
- Ale...ale jak to? - Spytałam cicho patrząc na Justina niedowierzaniem a po moim policzku spłynęła pojedyncza łza. Szatyn wstał wzdychając wzdychając i przeczesał swoje włosy palcami kręcąc głową.
- Emily im mniej wyjaśnień dostaniesz tym mniej będzie Cię to boleć a ja nie chcę aby Cię to bolało, nie chcę abyś cierpiała przeze mnie... - I właśnie w tym momencie coś we mnie pękło, wstałam z krzesła a łzy leciały po moich policzkach po czym rzuciłam się na chłopaka uderzając pięściami w jego klatkę piersiową.Wszystkie mięśnie na jego ciele napięły się, Justin złapał mnie za nadgarstki patrząc na mnie uważnie Nasze czoła i przełknął ślinę.
- Nie chcę Cię krzywdzić księżniczko. - Szepnąłem patrząc w moje oczy na co pokręciła głową szlochając.
- Gdybyś tego nie chciał nie zostawiłbyś mnie tak na pastwę losu a właśnie to zrobiłeś. - W jego oczach ujrzałam ból, dostrzegłam,że zmagał się z tym wszystkim jednak to nie usprawiedliwia jego zachowania. Chłopak puścił moje nadgarstki odsuwając się i zacisnął szczękę.
- Powinnaś już iść. - Mruknął a jego twarz znów nabrała kamiennego wyrazu.
- Ale ja Cię kocham, nie możesz tak po prostu mnie zostawić, po tym wszystkim co było między nami. - Wyszlochałam.
- Nie rozumiesz,że to wszystko nie ma sensu? Nie mamy przyszłości, to się nie uda, Emily. Jesteśmy z dwóch kompletnie innych światów. Musisz znaleźć kogoś innego, nie jestem odpowiednim partnerem. Jestem tylko dobry na chwilę, nie na całe życie. - Krzyknął marszcząc brwi i złapał się za włosy podchodząc do ściany i uderzył w nią dłonią.
- To nie prawda Justin, wiesz o tym bardzo dobrze. - Szepnęłam kręcąc głową a kolejne łzy spłynęły po moich policzkach.
- Idź już proszę i zapomnij o mnie, tak będzie najlepiej. - Kolejny raz pokręciłam głową zaciskając przy tym wargi i przybliżyłam się do chłopaka, byliśmy od siebie zaledwie kilka centymetrów, czułam jego zapach, który tak bardzo kochałam.
- Odejdę tylko wtedy gdy powiesz,ze mnie nie kochasz. - Syknęłam przez zęby i otarłam policzek czekając na odpowiedź. Justin oparł się dłońmi o ścianę i spuścił głowę przymykając powieki a po chwili wypuścił powietrze.
- Idź już. - Mruknął oschle podnosząc wzrok i odwrócił się w moją stronę chowając dłonie do kieszeni. Spuściłam głowę wpatrując się ze smutkiem w podłogę po czym wzięłam swoją torbę i wyszłam bez słowa z mieszkania Justina. Miłość jest podstępna i nie można jej ufać, z jednej strony pragnie ona naszego szczęścia ale częściej Nas krzywdzi. Jako mała dziewczynka marzyłam o księciu z bajki, który przyjedzie na swoim koniu i zabierze mnie w magiczne miejsce gdzie będziemy szczęśliwi. Do tej pory wydawało mi się,że poznałam swojego księcia, może nie był on taki jak opisywali go w książkach ale był mój, jedyny i wyjątkowy a teraz to wszystko straciłam. Byłam głupia myśląc,że chłopak taki jak on pragnie takiej dziewczyny jak ja. Teraz rozumiem,że to co mówił tato było prawdą. Justin potrzebuje kobiety do łózka a nie wybranki serca.
Gdy wyszłam z budynku rzuciłam swoją torbę na ziemię i kopnęłam ja krzycząc z frustracji po czym usiadłam na betonowych schodach chowając twarz w dłonie i zaczęłam szlochać.
_________________________________________
WITAJCIE!!!!!!!!
Znów długo mnie tutaj nie było ale już wytłumaczę dlaczego. Tego rozdziału nie dodawałam celowo, jednak muszę przyznać,że było to bardzo trudne. Gdy publikuję często, komentarzy jest coraz mniej co nie za bardzo mi odpowiada ponieważ nie wiem co mogę zmienić w tym opowiadaniu czy co nowego do niego wnieść, przez to,że nie otrzymuję Waszych opinii nie wiem czy to opowiadanie Wam się podoba. Statystyki tak naprawdę nic mi nie mówią bo odwiedzenie bloga a przeczytanie jego zawartości to co innego. Nie chcę abyście zrozumieli mnie źle, kocham Was ponad wszystko i jesteście najlepszymi czytelnikami jednak potrzebuje Waszych komentarzy do tego aby wiedzieć czy mam dalej pisać!!!!!!!!!!!
Tak więc postanowiłam dodać rozdział dopiero wtedy gdy będzie 30k wejść na bloga, za co serdecznie dziękuję bo to dla mnie ogromne osiągniecie.
+
Wpadłam na pomysł o założeniu twittera na którym informowałabym Was o nowych rozdziałach więc jeśli jesteście zainteresowani to podawajcie swoje nazwy w komentarzach! :)
https://twitter.com/yomybizzle
Ma nadzieje,że rozdział Wam się podoba i DO NASTĘPNEGO!! xoxo
Nie!!! Niech on jej nie zostawia! Boże ja rycze! Rozumiesz ja normalnie ryczę stara! <3 dobrze ze wrócilas, kocham bardzo. Duzo weny życzę. Do następnego xoxo
OdpowiedzUsuńnie płacz, wszystko w końcu się ułoży haha :) x
UsuńJustin jak mogłeś ją zostawić ?! Czekam na next ! :)
OdpowiedzUsuń@Beliebers3107
Jezusie! To opowiadanie jest boskie. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPS Oni muszą być razem!!! Jak nie to nie wiem co zrobię.
Boskie. Wspaniałe. Brak słów. Oni muszą być razem. !!!
OdpowiedzUsuńBoski blog. Kocham to opowiadanie. Oni muszą być razem inaczej chyba się porycze. < 3
OdpowiedzUsuńDziękuję x
UsuńOjeju,jaki smutny rozdział:(
OdpowiedzUsuńKocham ten blog,myślalałam,że nie doczekam sie kolejnego rozdzialu:)
Dodawaj czesciej:(
Czekam na nastepny!
Smuteczek
OdpowiedzUsuńdlaczego? haha
OdpowiedzUsuńJustin ty durniu !!!!! Brak słów zawiodłam się na tb Justin...
OdpowiedzUsuń@Gaba_2109